Pracownicy PZL i ich rodziny żyją w strachu. – Koledzy z zakładu boją się o swoją przyszłość. Nic nie mogą zrobić. Pracowałem wiele lat, także tam, gdzie najciężej – na galwanizerni. Wyrzucono nas z żoną bez słowa pożegnania. Ja odszedłem na świadczenie przedemerytalne, a ona na wcześniejszą emeryturę – mówi Kazimierz Kalinczuk, były pracownik PZL Świdnik.
W tym roku z braku pieniędzy w budżecie wojsko nie zamawia niczego w Świdniku. „Solidarność” wysłała do rządu list w tej sprawie. Związkowcy ostrzegają, że jeśli rządowa polityka nie ulegnie zmianie, to dojdzie do upadku.
– Zakładowi grozi likwidacja w szybkim czasie. Może być jak w
Daewoo. Mimo ogromnych rządowych dotacji zakład kolejny rok ma ujemny wynik sprzedaży. Ten rząd już nic nam nie da. Trzeba nie mieć rozumu, by w takiej sytuacji nie reagować Będziemy robić wszystko, by do zwolnień nie dopuścić. Zarząd zaś uspokaja, bo za kilka miesięcy mija jego kadencja – twierdzi Marian Król, przewodniczący „Solidarności”.
Także w kręgach biznesu mówi się, że spółce grozi bankructwo. Zamówienia rządowe na śmigłowce w ostatnich latach spadły w ciągu trzech lat z 64 proc. udziału w ogólnej sprzedaży firmy do 21 proc. w 2001 roku. Pewne jest, że jeśli w tym roku będą zerowe, trzeba będzie zwalniać ludzi.
– „Solidarność” ma za dwa miesiące wybory, stąd jej aktywność. Zakład na pewno nie zbankrutuje – zapewnia Jan Mazur, rzecznik prasowy PZL. – Drugi rok z rzędu osiągnęliśmy niewielki zysk netto. Mamy 50 mln zł długów, ale tyle samo winne są nam inne firmy. Mamy podstawy sądzić, że będą jednak jakieś zamówienia rządowe na remont i modernizację już latających śmigłowców, a jest ich w naszym wojsku ponad 60. Być może uda się nam sprzedać dla wojska jednego Sokoła. To zupełnie zmieniłoby sytuację spółki.
Inną drogą ratunku dla PZL jest kooperacja. – Zachodnie koncerny postawiły na rachunek ekonomiczny i w pierwszym rzędzie zwalniają u siebie pracowników, nie redukując zamówień u nas. Tak jest taniej dla nich. Dla nas to szansa – tłumaczy rzecznik. Zamówień nie ma.
Waldemar Jakson - burmistrz Świdnika
w zamian za zadłużenia podatkowe jego akcje za ponad 9 mln zł i budynki wartości około 1 mln zł. Rok później nieruchomości na blisko 3 mln zł, w 2001 roku znów lokale i budynki za kolejny milion zł. Przy podejmowaniu tych decyzji patrzyliśmy nie tylko na korzyści miasta, ale i w znacznej mierze zakładu. Zawsze byliśmy skłonni rozkładać należności na raty
i elastycznie traktować terminy płatności, bo pomyślność zakładu, to praca dla mieszkańców Świdnika. Przyciągaliśmy inwestorów do parku technologicznego urządzonego na terenach PZL. Ostatnio wdrożyliśmy procedurę przejęcia udziałów wartości 600 tys. zł zakładowej spółki-córki –Zakładu Narzędziowego.
Edward Hunek - marszałek województwa
z Daewoo na sprzedaż 35 Sokołów. Później staraliśmy się o utworzenie w Świdniku specjalnej strefy ekonomicznej. Mam nadzieję, że ta sprawa, choć nie wyszła za pierwszym razem, jeszcze nie jest stracona. Teraz za krótko jeszcze jestem w samorządzie województwa, by mówić o dokonaniach. Nie miałem jeszcze sygnałów, ale jeśli będzie taka potrzeba, włączę się do działań ratunkowych.•