Nie ma zgody prezydenta Białej Podlaskiej na protest rolników. – Taka blokada zagrażałaby bezpieczeństwu mieszkańców – tłumaczy Michał Litwiniuk (PO). Krajowa dwójka miała być zablokowana na trzech skrzyżowaniach.
Na środę rolnicy zapowiedzieli masowe protesty w całym kraju. Ale w Białej Podlaskiej nie dojdą one do skutku, bo prezydent wydał zakaz. Strajk miał objąć trzy skrzyżowania z drogą krajową numer 2: przy ulicy Warszawskiej, Janowskiej na wiadukcie i al. Solidarności. – Codziennie w każdym z tych miejsc przejeżdża od 10 do 20 tys. samochodów. Musimy stać na straży bezpieczeństwa ogromnej społeczności miasta i całego subregionu –tłumaczy odmowną decyzję Michał Litwiniuk (PO).
Konsultował to ze sztabem zarządzania kryzysowego. – Zwołałem posiedzenie z udziałem służb, policji, wojska i Straży Pożarnej. Zostałem upewniony, że taka blokada mogłaby zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców–zaznacza prezydent. W swoim wniosku rolnicy wskazali, że tylko co godzinę przepuszczaliby samochody na 15 minut. – Można sobie wyobrazić, jaki paraliż zafundowaliby nam protestujący. Oczywiście, w swoich słusznych sprawach rolnicy mają prawo strajkować, ale apelujemy by robili to na innych odcinkach drogi krajowej – proponuje Litwiniuk. W jego ocenie, w takich okolicznościach trudno byłoby o korytarz życia dla karetek.
– Nie można narażać na szwank bezpieczeństwa kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców– podkreśla jeszcze prezydent i przypomina, że w mieście znajduje się Wojewódzki Szpital Specjalistyczny i liczne przychodnie zdrowia, z których codziennie korzystają pacjenci.
Rolnicy protestują już od kilku miesięcy. Żądają m.in. wstrzymania importu towarów rolnych z Ukrainy, wycofania się z europejskiego Zielonego Ładu i odbudowy hodowli w Polsce. – Złożyliśmy odwołanie od tej decyzji, ale nie przewidujemy, że do środy zapadnie jakieś rozstrzygnięcie. Skoro nie mamy zezwolenia na protest, to przyjdziemy pod Urząd Miasta i zorganizujemy konferencję prasową – mówi Piotr Kisiel, rolnik spod Białej Podlaskiej, który zajmuje się uprawą zbóż. Jest jednym ze współorganizatorów protestu. – Wyjaśnimy wtedy, dlaczego protestujemy. Robimy to nie tylko we własnym interesie. Za chwilę wszyscy odczujemy skutku Zielonego Ładu, gdy na stoły trafi nie zdrowa, polska żywność, ale importowany syf – ostrzega Kisiel.
–Dlatego chcieliśmy zorganizować blokady w 3 miejscach, by wytłumaczyć ludziom również z miasta, że ich ta sprawa również dotyczy. Niedługo być może nie będzie można uprawiać warzyw w przydomowych ogródkach– sygnalizuje rolnik. I jednocześnie podkreśla, że nie chce od rządu rekompensat. – My chcemy godnie żyć i pracować– stwierdza na koniec Kisiel.