Minął rok, a końca sprawy prokuratora z Janowa Lubelskiego, który spowodował kolizję, uciekł, a po kilku godzinach odnalazł się pijany, nie widać. Prokuratura Krajowa nie potrafi wyjaśnić dlaczego wyjaśnianie sprawy trwa tak wyjątkowo długo.
Chodzi o zdarzenie z listopada 2021 roku. Na ul. Zamoyskiego, jednej z głównych w Janowie Lubelskim kierowca osobowego volvo, jak opisywał wówczas jeden ze świadków, zjeżdżając z ronda zaczepił o krawężnik, złapał gumę i pojechał dalej. Samochód przemieszczał się całą szerokością jezdni, zmuszając inne auta do zjeżdżania na boki. Bezpiecznie uciec przed osobówką nie zdołał kierowca ciężarówki. Volvo zarysowało bok tego pojazdu i odjechało. Jeden ze świadków stłuczki ruszył za sprawcą, zabrał mu kluczyki, ale mężczyzna porzucił auto i oddalił się pieszo. Policja zastała go w domu dopiero po kilku godzinach. Mężczyzna był pijany, miał 1,5 promila alkoholu w organizmie. Pobrano od niego krew do badań, które miały wykazać czy i jak bardzo był pijany w momencie kolizji.
Opowiadamy tę historię doświadczonemu policjantowi. Pytamy, ile przeciętnie czasu w tego rodzaju przypadkach musi minąć do ustalenia stanu trzeźwości kierowcy i ewentualnego przedstawienia mu zarzutów.
– Ważne, żeby retrospektywne badanie krwi przeprowadzić do 12 godzin po zdarzeniu, wtedy jego wynik jest wiarygodny. Na opinię czasem trzeba poczekać miesiąc, bywa, że dwa. Ale jeśli wykaże ona, że kierujący w momencie zdarzenia był pod wpływem alkoholu, wzywa się delikwenta i po prostu przedstawia się mu zarzuty – mówi nam funkcjonariusz.
Przyznaje, że czasem postępowanie może się wydłużyć. – Bo jeśli np. taka osoba leczy się psychiatrycznie, potrzebna jest kolejna opinia biegłego. Z reguły jednak tego rodzaju sprawy kończy się po maksymalnie 3 miesiącach. To proste, zwłaszcza jeśli są świadkowie – wyjaśnia policjant.
A w przypadku Mariana R., prokuratora z Janowa Lubelskiego, który doprowadził do opisanej kolizji postępowanie trwa już ponad rok. Prowadzi je Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Jej rzecznik Łukasz Łapczyński w czerwcu informował nas, że „postępowanie dowodowe jest w toku, trwa oczekiwanie na opinię biegłego. W zależności od wyników ekspertyzy będą podejmowane dalsze czynności w tej sprawie”.
Po upływie dwóch miesięcy znowu dopytaliśmy o kolizję Mariana R. O żadnych nowych opiniach nie było już mowy. Przekazana nam w sierpniu odpowiedź brzmiała: „sprawa jest w toku, trwa analiza zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego”.
Wczesną jesienią odpowiedź była podobna, ale padło też zapewnienie, że koniec listopada to realny termin na zakończenie sprawy. W zeszłym tygodniu, w czwartek 1 grudnia ponownie skierowaliśmy pytania do Prokuratury Krajowej.
Pierwsze brzmiało: Czy prokuratura już zakończyła postępowanie, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Zakładając jednak, że sprawa do finału mogła jeszcze nie dotrzeć, dopytaliśmy również o to, z jakiego powodu trwa to tak długo, jakie czynności wykonano i jakie są jeszcze planowane. Odpowiedź nie nadchodziła. Ponaglony w poniedziałek prokurator Łapczyński wysłał wiadomość SMS: „Czekam jeszcze na odpowiedź z Wydziału Spraw Wewnętrznych PK. Odpowiem, jak tylko dostanę od nich informację”, a w środę rano zatelefonował i zakomunikował, że postępowanie nie zostało zakończone i że na obecnym etapie śledczy nie będą ujawniać ani wyników badań retrospektywnych, ani wykonanych dotychczas czynności, ani tych planowanych. Obiecał oficjalną odpowiedź przesłać „do końca dnia”. Nie przesłał.
Nie pracuje, zarabia mniej
Prokurator Marian R. od razu po zdarzeniu został zawieszony w czynnościach, co skutkuje dla niego tym, że od roku nie pracuje, ale otrzymuje pieniądze, tyle że nieco mniejsze, niż gdyby swoje czynności prokuratorskie wykonywał.
Za jazdę po pijanemu, zgodnie z polskim prawem grozi do 2 lat więzienia, wysoka grzywna i zakaz prowadzenia pojazdów, a wkrótce, w związku z podpisaną przez prezydenta nowelizacją Kodeksu karnego, również konfiskata pojazdu nietrzeźwego kierowcy.