Mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego oburzeni zamknięciem przejazdu kolejowego. Żądają przywrócenia ruchu. Urzędnicy zapewniają, że prowadzą w tej sprawie „trudne” negocjacje z PKP PLK.
– Jesteśmy rozczarowani i zdruzgotani decyzją o likwidacji przejazdu na ulicy Tadeusza Kościuszki. Z dnia na dzień go rozebrano, bez konsultacji z mieszkańcami – denerwuje się Karolina Branicz, która zabierała głos na ostatniej sesji Rady Miasta. Przejazd zamknięto 18 października.
Ma to związek z budową wiaduktu nad torami. Mieszkańcom został tylko przejazd na ul. Partyzantów. – W mieście tworzą się ogromne korki. 25 minut jadę z Białej Podlaskiej z pracy do Międzyrzeca, a drugie 25 minut jadę przez miasto na ulicę Berezowską, gdzie mieszkam, czyli za przejazdem– tłumaczy kobieta. – Przecież w przypadku straży pożarnej czy karetki pogotowia, dojazd na osiedle jest prawie niemożliwy– przypuszcza pani Karolina.
Takie obawy ma nie tylko ona. Pod internetową petycją w sprawie „przywrócenia przejazdu” podpisało się już ponad 320 osób. – Można powiedzieć, że ta część miasta została odcięta od swobodnego dostępu do centrum, do miejsc pracy, szkoły czy lekarzy– uważa mieszkanka.
Kolejowa spółka, która dokłada 11 mln zł do budowy wiaduktu, odpowiada, że przejazd został zamknięty „ na wniosek urzędu miasta i w uzgodnieniu z zarządcą drogi”. – Związane jest to z kolejnym etapem inwestycji, czyli budowy wiaduktu nad torami, realizowanej przez miasto wspólnie z PKP Polskimi Liniami Kolejowymi –podkreśla Karol Jakubowski, rzecznik prasowy spółki. – Zmiany w komunikacji były konieczne, tak by miasto mogło zbudować drogi dojazdowe do nowego obiektu nad linią kolejową – stwierdza Jakubowski.
Tymczasem, burmistrz Zbigniew Kot przyznaje, że zdaje sobie sprawę z tego problemu, ale kolejowa spółka postawiła twarde warunki. –Negocjacje trwały pół roku. I gra toczyła się o duże pieniądze. Warunkiem było zamknięcie przejazdu. A z czasem on i tak będzie zamknięty, bo pociągi pasażerskie będą tedy jeździły z prędkością od 120 do 200 km/h– zaznacza Kot. – Po to negocjowaliśmy, by pójść z inwestycją do przodu. To jest dla dobra mieszkańców– przekonuje.
Docelowo, wiadukt będzie elementem wschodniej obwodnicy Międzyrzeca Podlaskiego. Ale na razie nie ma jeszcze zabezpieczonych środków na ten cel. Inwestycja została jednak wpisana do planu rozwoju sieci dróg wojewódzkich na lata 2021 – 2030. Samorząd liczy na rządowe wsparcie. – Zamysł jest taki, by jak najszybciej powstał wiadukt z łącznicami 1,5–kilometrowymi, m.in. do ulicy Zahajkowskiej – zapowiada Kot.
Jednocześnie przyznaje, że negocjacje są nadal otwarte. – Przejazd zawsze jest możliwy do uruchomienia. Zmienił się skład Sejmu, są nowe osoby z którymi możemy rozmawiać i już to robimy– podkreśla. W ocenie urzędników, przejazd powinien być otwarty do czasu wybudowania wiaduktu. – Kierujemy takie pisma do PKP PLK, ale kuchni negocjacyjnej nie możemy ujawniać. Wiedzieliśmy jednak, że mamy trudnego partnera– nie ukrywa burmistrz. Z kolei mieszkańcy nie wykluczają, że zorganizują protest, jeśli przejazd nie zostanie przywrócony.
Przypomnijmy, że harmonogram zakłada wybudowanie wiaduktu w 2025 roku. Samorząd dostał na tę inwestycję 19 mln zł dofinansowania z programu Polski Ład.