Rodzinna tragedia z Puław na sali rozpraw w Lublinie
Drobna siedemnastolatka przebywa za kratkami już pół roku. Przed atakiem na siostrę była przykładną uczennicą puławskiego liceum ze średnią ocen 4,3 na świadectwie. 12 października ub. roku rodziców nie było w domu. Siostry wybierały się na dyskotekę.
- Chciałyśmy w tym samym czasie skorzystać z łazienki - opowiadała w sądzie młodsza z nich. - Doszło do przepychanek. Udało mi się wejść do środka. Po chwili poczułam uderzenie w głowę. To siostra zadała mi cios młotkiem.
Dziewczynka twierdzi, że Justyna wyglądała jakoś dziwnie. Potem 17-latka chwyciła za nóż i zaczęła nim zadawać na oślep ciosy. 14-latka uciekła na klatkę schodową. Sąsiedzi wezwali pogotowie. Dziewczynka kilka dni spędziła w szpitalu. Jej siostra została aresztowana.
- Odnosiłam wrażenie, że Ania jest ulubienicą ojca - powiedziała Justyna na przesłuchaniu.
Psychiatrzy doszli do wniosku, że zaatakowała siostrę w afekcie. Taki stan był właśnie efektem rozwijającej się u niej od wielu lat zazdrości o młodszą siostrę.
Na wczorajszej rozprawie Sąd Okręgowy w Lublinie przesłuchał większość świadków.
- Obie córki staraliśmy się traktować jednakowo - twierdziła matka dziewczynek. - Ania jest tylko z charakteru bardziej podobna do ojca, więc była do niego porównywana.
Rodzina Justyna twierdziła, że chciałaby aby córka wróciła do domu. - Byliśmy szczęśliwą rodziną, chcielibyśmy zapomnieć o tamtym wydarzeniu - mówiła matka dziewczynek.
Adwokat dziewczyny chciał, żeby sąd uchylił areszt. Prokurator się nie zgodził. Sędziowie zdecydowali, że Justyna zostanie jednak za kratkami. Z sali rozpraw wyprowadził ją policjant. Na korytarzu Justynę pożegnała płacząca rodzina.
Następna rozprawa 7 maja. Wówczas powinien zapaść już wyrok.
D.J.