Nadal popiera prezydenta, ale dłużej nie było jej po drodze z Koalicją Obywatelską. Anna Szczepańska-Świszcz jedną decyzją zmieniła układ sił w puławskiej radzie miasta. Dzisiaj tłumaczy powody tego, co zrobiła. Tymczasem KO, jak zapewnia, "broni nie składa".
Nie milkną echa czwartkowego przewrotu w Radzie Miasta Puławy. Zawarte pod koniec stycznia porozumienie Polskiego Stronnictwa Ludowego z Prawem i Sprawiedliwością odsunęło od władzy Koalicję Obywatelską, a prezydenta Pawła Maja pozbawiło większości w radzie. Ta większość, przypomnijmy, była niewielka i trzymała się na zaledwie jednym głosie przewagi. O tym jak bardzo krucha jest to konstrukcja radni KO przekonali się już w grudniu, gdy z powodu nieobecności jednej ze swoich nie zdołali przyjąć budżetu na 2025 rok.
Tu z PiS, tam z PO
Zachęceni tamtą wygraną potyczką radni opozycji spod znaku PiS, poczuli krew. Wystarczyło im kilka tygodni, by wyciągnąć kartę z talii przeciwnika - Annę Szczepańską-Świszcz. Debiutantka w radzie, konserwatystka, zwolenniczka prezydenta Maja, a jednocześnie członkini PSL-u. Gdy ludowcy zawiązali koalicję z PiS, nie odmówiła swojego poparcia, stając się gwarantem nowej większości. Jej koledzy spod znaku zielonej koniczyny zyskali w ten sposób wpływ na miasto, nie tracąc przy tym swoich politycznych zdobyczy w powiecie. W mieście współrządzą z PiS, w powiecie z KO. Piotr Rzetelski z PSL, wicestarosta puławski, wysłał w ten sposób czytelny sygnał do swojego powiatowego koalicjanta, że rola przystawki mu nie odpowiada.
Marszałek na ratunek
Nową koalicję w Puławach chwali marszałek Jarosław Stawiarski z PiS, który nazwał ją porozumieniem dla lepszej przyszłości miasta. - Dzięki koalicji w sposób pozytywny i bezpośredni wpłyniemy na zahamowanie problemów, które aktualnie dotykają miasto - napisał. Według jego oceny, działania Rady Miasta tej kadencji były "nieudolne i stagnacyjne". Wskazał m.in. na problemy puławskich klubów sportowych i kłopoty finansowe miejskich spółek.
To właśnie marszałek, którego urząd pełni decydującą rolę w dysponowaniu środkami unijnymi dla poszczególnych gmin, ma pełnić kluczową rolę w "ratowaniu Puław". W PiS coraz głośniej mówią o tym, że teraz, po przejęciu władzy w radzie, znajdą się pieniądze dla nadwiślańskiego miasta. Zarówno na sport, jak i na spółki. O wojewódzkiej pomocy finansowej więcej mamy usłyszeć jeszcze w tym miesiącu.
Kto demoluje finanse i niszczy Azoty
Tymczasem odstawiona na boczny tor klub Koalicji Obywatelskiej nie gryzie się w język. W swoim wpisie na facebooku jego członkowie krytycznie podsumowali okres rządów swoich oponentów, przypisując PiS-owi m.in. "zdemolowanie finansów miasta, brak jakichkolwiek reform, strach przed trudnymi decyzjami dotyczącymi oświaty i spółek miejskich", a nawet "zniszczenie" Zakładów Azotowych.
Na długiej liście grzechów, KO wymienia również konflikt z urzędującym prezydentem, "upychanie kolesi partyjnych wszędzie, gdzie to było możliwe", a po przejściu do opozycji - knucie, negowanie wszystkiego, obstrukcję działań komisji i "kompletne nieróbstwo". Dostało się także radnej Annie Szczepańskiej-Świszcz, która to zdaniem klubu KO jest pozbawionym honoru pionkiem w grze, którego naiwność zostanie wykorzystana. Znacznie dalej w krytyce posuwają zwolennicy partii z logo w kształcie serca. "Pisowca menda" to jedno z lżejszych określeń, jakie wylały się w sieci.
Życzyli jej choroby
- Bardzo mi przykro, gdy czytam o sobie takie rzeczy, ale naprawdę nie chcę już tego zaogniać. Uważam, że wszyscy potrzebujemy czasu na ochłonięcie. Rozumiem, że to co zrobiłam wchodząc do nowej koalicji, może być przedmiotem krytyki, ale nie spodziewałam się życzeń choroby, czy śmierci - mówi nam Anna Szczepańska-Świszcz. Radna nie zgadza się także z sugestiami, że zrobiła to dla pieniędzy, czy stanowisk.
- Na funkcji wiceprzewodniczącej rady w ogóle mi nie zależało, ale zostałam poproszona o jej przyjęcie i zgodziłam się. Zrezygnowałam jednocześnie z pracy w dwóch komisjach, więc pod względem finansowym to na jedno wychodzi - tłumaczy. Jak dodaje, mimo internetowego hejtu, swojej decyzji nie żałuje.
- Nie żałuję, że poparłam PiS. Dzięki temu mamy dzisiaj budżet i większe szanse na środki z województwa, tak potrzebne naszym spółkom i klubom sportowym. Wszyscy wiemy, jak wygląda polityka. Czasami życzliwość urzędników, którzy rozpatrują poszczególne wnioski ma znaczenie. Wierzę w to, że rozmowy, jakie podejmujemy z marszałkiem przyniosą efekt - przyznaje.
Pytana o zmianę poglądów oraz opuszczenie prezydenta, radna tłumaczy, że poglądy ma te same, popierać Pawła Maja nie przestała.
- Ja swoich poglądów nie zmieniłam. Rozumiem, że prezydent może czuć się zaskoczony, czy zawiedziony, ale zapewniam, że nigdy przeciwko niemu nie knułam i nasza koalicja również nie będzie występowała przeciwko niemu. Zawsze było mi bliżej do prawej strony, więc współpraca z PiS nie jest dla mnie niczym wyjątkowym. Nasze miasto tylko na tym skorzysta - przekonuje nasza rozmówczyni.
Kim jest radna, która zatrzęsła puławskim samorządem
Anna Szczepańska-Świszcz (41 l.) to puławianka z osiedla Włostowice, absolwentka Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, która po studiach zajęła się prowadzeniem sklepu ogrodniczego. Do dzisiaj uprawia i sprzedaje warzywa, m.in. cukinie, ogórki i czosnek. Jeszcze przed startem w wyborach samorządowych angażowała się w sprawy dotyczące swojego osiedla. Była jedną ze zwolenniczek Pawła Maja na prezydenta miasta. W zeszłym roku dostała wysoki, drugi numer na liście jego komitetu do RM, tuż za liderem. Otrzymała 89 głosów - za mało, by zagwarantować sobie mandat, ale po zrzeknięciu się go przez Maja, który wygrał wybory prezydenckie, weszła do rady. Debiutując weszła w skład komisji budżetowej, a także oświaty i sportu. Po zmianach, jakie przeprowadzono na ostatniej sesji, została szefową komisji sportu oraz wiceprzewodniczącą rady. Najpewniej to właśnie ona w tym układzie będzie odpowiadała za koordynację działań na rzecz puławskich klubów - Wisły Puławy oraz Azoty-Puławy, które po utracie głównego sponsora popadły w ekonomiczne tarapaty.