Przyznał się do winy, nie będzie utrudniał śledztwa, nie grozi mu zbyt surowa kara – tak puławski sąd tłumaczy wypuszczenie na wolność kierowcy, który po pijanemu potrącił kobietę na przejściu dla pieszych i uciekł.
Przypomnijmy: W piątek o godz. 22 prowadzony przez Mirosława K. polonez wpadł na panią Małgorzatę. Kobieta została ciężko ranna – ma połamane nogi i obrażenia wewnętrzne.
Kierowca uciekł. Po przejechaniu 35 kilometrów policjantom udało się go schwytać. Był pijany.
Nie miał prawa jazdy. Stracił je za jazdę
po pijanemu.
Prokuratura zarzuciła kierowcy spowodowanie wypadku po pijanemu i spowodowanie u potrąconej poważnych, ale nie najcięższych obrażeń ciała. Grozi za to 4,5 roku więzienia.
– Nie można było więc podjąć decyzji o aresztowaniu ze względu na zagrożenie surową karą – tłumaczy Mirosław Brzozowski, przewodniczący wydziału karnego Sądu Rejonowego w Puławach.
Na tej podstawie areszt stosuje się za przestępstwo, za które grozi co najmniej osiem lat więzienia. Jednak można go zastosować również wtedy, kiedy zachodzi obawa, że podejrzany może się ukrywać bądź utrudniać śledztwo. Puławski sąd nie dostrzegł takich zagrożeń i w poniedziałek wypuścił Mirosława K. na wolność. – Podejrzany przyznał się, ma stałe miejsce zamieszkania – podkreśla sędzia Brzozowski. – Nie ma obawy matactwa.
Innego zdania jest prokuratura. – Może utrudniać postępowanie – uważa prokurator Marta Romańska. – Dał na to dowód uciekając.
Prokuratura lada dzień odwoła się od decyzji puławskiego sądu. A biegły jeszcze raz oceni,
czy obrażenia kobiety można zakwalifikować
jako ciężkie.