Prywatny inwestor w Olempinie koło Markuszowa rozpoczął budowę prywatnej strzelnicy sportowej. Żeby mogła zacząć działać, potrzebna jest zgoda wójta, ale on nie należy do zwolenników przedsięwzięcia. Sprawa znalazła swój finał w sądzie.
Maciej Fuks jest pasjonatem strzelectwa i chce otworzyć własną strzelnicę. Na własne łące w Olempinie koło Markuszowa wykonał już wykop z wałem zabezpieczającym przed wystrzeliwanymi pociskami. Kolejnym etapem miały być kryte stanowiska strzelnicze, ekrany akustyczne, oświetlenie, tarcze itp.
Wójt nie chciał podpisać regulaminu
– Ten obiekt spełniałby wszystkie warunki, jakie określa prawo. Do najbliższych zabudowań jest stamtąd około 200 metrów, a dookoła są łąki. Poza tym strzelnica byłaby wykonana w taki sposób, by tłumić hałas. A ten pojawiałby się rzadko, bo to dość drogi sport. Myślę, że działałaby najwyżej przez kilka godzin dziennie, 3-4 razy w tygodniu – mówi Maciej Fuks. – Niestety nie mogę jej otworzyć bez zgody wójta. Według przepisów, powinien podpisać jej regulamin – przyznaje.
Wójt regulaminu jednak nie podpisał. Nie wydawał też odmowy (co trudniej zaskarżyć), pozostawiając złożony już w ubiegłym roku wniosek bez rozpoznania. W efekcie, zniecierpliwiony inwestor skierował sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skarżąc wójta za przewlekłość postępowania. I wygrał. Sąd nakazał wójtowi wydanie decyzji (pozytywnej lub negatywnej) oraz zwrot kosztów sądowych.
– I będzie to decyzja odmowna. Podejmę ją, gdy tylko wyrok się uprawomocni. Spodziewam się, że pan Fuks będzie się od niej odwoływał – mówi Leszek Łuczywek, wójt gminy Markuszów.
Jak tłumaczy, powodów do sceptycyzmu wobec zaproponowanej ścieżki prawnej budowy strzelnicy jest kilka. Przede wszystkim chodzi o luki prawne, które teoretycznie pozwalają na jej utworzenie bez konieczności uzyskania pozwolenia na użytkowanie. Zgodnie z opinią nadzoru budowlanego, to konstrukcja ziemna, na którą nie potrzeba takiego zezwolenia. Szkopuł w tym, że to jedynie jej pierwszy etap. W kolejnym strzelnica ma być obudowana w trwałe obiekty. Zdaniem wójta, wygląda to zatem tak, jakby inwestor chciał w ten sposób „obejść przepisy”.
– Nie chcę ponosić odpowiedzialności w sytuacji, gdyby w przyszłości komuś coś miałoby się na niej stać – mówi wójt. Jego zdaniem, winne po części jest niejasne prawo oraz zróżnicowane, nieraz rozbieżne orzecznictwo. – Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby klarowne, merytoryczne orzeczenie. Jeśli zdaniem sądu nie powinienem wymagać dodatkowych dokumentów (pozwolenia na użytkowanie - przyp. rs), to ja ten regulamin podpiszę – zapowiada Leszek Łuczywek.
Sąsiedzi nie chcą strzałów
Tę daleko idącą ostrożność po stronie lokalnych władz inwestor nazywa przedłużaniem postępowania.
– To jest właśnie najgorsze, bo wolałbym wiedzieć na czym stoję. Tymczasem, poza wydatkami na budowę strzelnicy, musiałem opłacać adwokata. W sumie wydałem już ok. 15-20 tys. zł – wylicza Fuks, który jednak nie zamierza się poddawać. – Na tę strzelnicę czekają już harcerze oraz miłośnicy strzelectwa z całej gminy oraz okolic – podkreśla, wierząc w końcowy sukces swojego przedsięwzięcia.
Z drugiej strony, część mieszkańców Olempina budową strzelnicy jest zaniepokojona. Obawiają się o swoje bezpieczeństwo i ryzyko związane z użytkowaniem ostrej amunicji. Przeciwnicy podnoszą również kwestie związane z hałasem. Fuks zapewnia jednak, że protestuje jedynie kilka rodzin, a za budową obiektu o roboczej nazwie „Lewart” opowiada się szerokie grono zwolenników strzelectwa.