To była chwila. Granatowy opel zatrzymał się z piskiem opon i nagle zaczął cofać. Kierowca doskonale widział, że jedzie wprost na dwóch mężczyzn. Jednemu z nich udało się odskoczyć. Drugi znalazł się pod kołami samochodu. Po kilku dniach zmarł w szpitalu. Policja ustaliła już, że morderca mieszka najprawdopodobniej w powiecie puławskim.
Wierzchoniów to mała wioska na trasie Kazimierz-Nałęczów. Wszyscy się tu znają. I jeszcze dwa tygodnie po tragedii zabójstwo na szosie jest częstym tematem rozmów. - Panie, co to za zwyrodnialec. Jak tak można z zimną krwią człowieka przejechać - opowiada mężczyzna spotkany obok sklepu spożywczego we wsi. - Jurka znałem od małego, szkoda chłopa. Konia miał, zawsze jak było potrzeba, to coś pomógł - dodaje inny mężczyzna. Na pogrzebie była prawie cała wieś.
Policji udało się ustalić, że samochodem jechało dwóch krótko ostrzyżonych młodych mężczyzn. Jeden z nich był ubrany w jasny sweter. Sprawcy poruszali się granatowym oplem astrą I z nadwoziem typu sedan. - Świadek, który zgłosił się po naszym apelu twierdzi, że rejestracja auta zaczynała się od liter "LPU”. To znaczy, że sprawca wypadku mieszka najprawdopodobniej w naszym powiecie - mówi Roman Maruszak, rzecznik puławskiej policji.
Kilka lat temu w Wierzchoniowie, leżącym na terenie gminy Kazimierz, wydarzył się inny tragiczny wypadek. Ciężarówka przejechała człowieka. - Bardzo tu u nas niebezpiecznie. Nie ma chodników, a pobocze też jest bardzo wąskie. Tylko czekać, aż dojdzie do kolejnego wypadku - mówi mieszkaniec Wierzchoniowa. I nie wiadomo kiedy to się zmieni. - Trasa przebiegająca przez wieś jest drogą wojewódzką. Od kilku lat prosimy Zarząd Dróg Wojewódzkich o wykonanie chodnika. Gdyby był, może udałoby się uniknąć podobnych wypadków. W tym roku ponownie będziemy próbowali zainteresować ich tą sprawą - mówi Andrzej Szczypa, burmistrz Kazimierza Dolnego.