W ramach obchodów Święta Niepodległości na terenie puławskiej mariny zorganizowano zawody w kolarstwie przełajowym. Młodsi i starsi zawodnicy musieli poradzić sobie ze stromymi zjazdami, szybkimi zakrętami i nadwiślańską plażą.
Zawody rozgrywane pod hasłem „Godzina w piekle” to czwarte Grand Prix Ziemi Lubelskiej w kolarstwie przełajowym, czyli otwarte mistrzostwa naszego województwa. Zawodnicy zmierzyli się zarówno z trasą, jak i deszczem, który powodował mniejszą przyczepność szczególnie na szybkich odcinkach. Wytrenowani sportowcy nie mieli problemu z pokonywaniem wzniesień i kilku stromych zjazdów. Te ostatnie były wyzwaniem dla młodszych kolarzy, którzy z trudem dźwigali o wiele większe od nich rowery. Urozmaiconą nawierzchnię uzupełniała nadwiślańska plaża, którą sportowcy na ogół pokonywali biegiem. Dla miłośników tego sportu padający deszcz i trudny teren to sama przyjemność.
– Pogoda jest idealna, w stu procentach przełajowa – mówi Dariusz Paszczyk z Baran Cycling Team, jednego z lubelskich zespołów, który, podobnie jak inni kolarze przełajowi nie ma nic przeciwko niesprzyjającym warunkom i trudnym trasom. Tę w Puławach ocenia jako dość łatwą, ale zróżnicowaną. Wszystkich, którzy chcą zacząć trenować zachęca do tego sportu.
– To fantastyczna zabawa. Wyścig jest krótki, trwa godzinę i nikt się nie nudzi. W kolarstwie szosowym nic się nie dzieje, u nas jest inaczej. Jest piach, błoto, woda, trzeba z rowerem biegać, jest wszystko, krótko i treściwie – dodaje.