Cena śmieci, jak już wcześniej zapowiadano, ma być powiązana ze zużyciem wody. Propozycja, która trafi do rady miasta zakłada, że każdy metr sześcienny wody zapłacimy 5 zł za smieci. Średnio każdy puławianin ok. 13-14 zł miesięcznie.
Władze miasta początkowo planowały wprowadzenie podwyżek opłat za odbiór śmieci z 10,5 do 14 zł, a w kolejnych latach nawet do 18 zł od osoby. Na taki krok w październiku nie zgodziła się rada miasta.
Samorządowcy z PiS zaproponowali wprowadzenie nowych zasad, które mają włączyć do systemu tych, których dzisiaj w nim nie ma. Uznano, że najlepiej będzie powiązać opłaty za śmieci ze zużyciem wody. Dyskusje na temat szczegółów tego rozwiązania trwały przez miesiąc. Obradował nad nimi zespół, na czele którego stanął wiceprezydent Tadeusz Kocoń.
– Propozycja zespołu zakłada cenę 5 zł za metr sześcienny wody w przypadku śmieci segregowanych i 10 zł za niesegregowane. Jeśli takie stawki zostaną wprowadzone, to system powinien się finansowo bilansować. Oczywiście przy założeniu, że zaczną płacić te osoby, które dzisiaj tego nie robią – mówi Tadeusz Kocoń.
Średnio jeden mieszkaniec Puław miesięcznie zużywa 2,7 metra sześciennego wody. Wynika to z danych otrzymanych ze spółek MPWiK i OPEC. Oznacza to, że po wprowadzeniu w życie nowych taryf, statystyczny puławianin za śmieci zapłaci ok. 13,5 zł. Koszt dla rodziny z dwójką dzieci to 54 zł. Ulgę przewidziano dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny, którym miasto zaserwuje limit 45 zł. Ci, co nie segregują, zapłacą dwa razy tyle.
Zaletą nowego systemu ma być jego szczelność. Osobom, które migały się od płacenia, trudno będzie go oszukać. Chyba, że zrezygnują z kąpieli czy prania.
– Dzięki temu unikniemy drastycznych podwyżek, a koszty zostaną sprawiedliwiej rozłożone na większą liczbę mieszkańców – tłumaczy radny Artur Kwapiński, który był jednym z inicjatorów zmian w taryfikatorze.
Niestety, system ma również wady. Jedną z ważniejszych są koszty obsługi. Według puławskich urzędników wzrosną one z 240 do 300 tys. zł rocznie. Chodzi o to, że ktoś będzie musiał skrupulatnie zbierać informacje o zużyciu zimnej i ciepłej wody dla każdego mieszkania, co może się wiązać z koniecznością zatrudnienia dodatkowych urzędników.
– Prostsze i prawie bezkosztowe byłoby powiązanie ceny za śmieci z powierzchnią mieszkań, ale to nie było sprawiedliwe. Woda jest znacznie lepsza. Poza tym gminy, które zaczęły w ten sposób obliczać koszty odbioru odpadów, z tego systemu nie zrezygnowała – dodaje Kocoń.
Uchwałę w tej sprawie rada miasta ma zamiar przyjąć jeszcze w tym miesiącu.