W rocznicę pacyfikacji i spalenia Wąwolnicy, widzowie zebrani na przykościelnym placu, mieli okazję przenieść się w czasie i zobaczyć zainscenizowane wydarzenia sprzed 70 lat. Byli komunistyczni agitatorzy, strzelaniny z partyzantami i dramat ludności cywilnej, która straciła dobytek całego życia.
2 maja 2016 roku mija dokładnie 70 lat od pacyfikacji Wąwolnicy, podczas której siły Urzędu Bezpieczeństwa Publiczego podpaliły około dwieście gospodarstw. W wyniku pożaru, którego nie wolno było gasić, zniszczono niemal 350 budynków, w tym wiele domów mieszkalnych. Kilka osób zginęło. Była to kara politycznego aparatu za współpracę miejscowej ludności z żołnierzami Armii Krajowej. Ofiarom pacyfikacji nigdy nie udało się uzyskać odszkodowań, a jeszcze wiele lat później doświadczały one różnego rodzaju represji. W czasach PRL, spalenie wioski było tematem tabu, ale pamięć o tym, co stało się 70-lat temu, została zachowana.
W poniedziałek, tragedię Wąwolnicy przypomniała pierwsza na tak dużą skalę inscenizacja. Widzowie, którzy przed południem pojawili się na przykościelnym placu, obejrzeli efektowne widowisko z udziałem dziesiątek aktorów i statystów. Scenografię tworzyły trzy drewniane, kryte strzechą chaty, gdzie toczyło się codzienne życie wioski. Dzięki aktorom ubranym w stroje z epoki, widzowi mieli okazję przenieść się w czasie, zobaczyć jak w tamtych czasach wyglądało pranie, koszenie trawy, zabawy dzieci... Pokazano także komunistycznych agitatorów, represje ze strony nowych władz samorządowych oraz pomoc, jakiej cywilom udzielali żołnierze AK. Były także walki pomiędzy partyzantami, a milicją oraz finałowa scena pożaru wioski.
Mieszkańcy gminy inscenizację oglądali z zapartym tchem, a historię, którą obejrzeli, znają z opowiadań swoich rodziców i dziadków.
- Dla mnie było to ogromne przeżycie i uważam, że takie przedstawienia należy organizować częściej, żeby temu młodemu pokoleniu zaszczepić trochę patriotyzmu i pokazać, co to jest ojczyzna. Moja mama była strażaczką, zawsze, gdy opowiadała o tej pacyfikacji, bardzo to przeżywała. Dziadek zginął w tym pożarze. Mojej rodzinie było bardzo ciężko, straciliśmy wtedy wszystko, cały dobytek - mówi Halina Kołodyńska, mieszkanka Wąwolnicy.
Reżyserem i scenarzystą tego historycznego przedstawienia był Grzegorz Filipek, a producentem i organizatorem Artur Kwapiński, prezes stowarzyszenia "Przeszłość-Przyszłości". Po zakończeniu inscenizacji widzowie przeszli na rynek, gdzie mieli okazję posłuchać patriotycznych utworów w wykonaniu warszawskich zespołów oraz obejrzeć zabytkowe pojazdy wojskowe z rożnych stron świata.