Zamknięcie dla ruchu samochodowego grozi ulicy Plebanka w Kazimierzu. Zakaz jazdy chce wprowadzić nadzór budowlany, który obawia się katastrofy,
Po ubiegłotygodniowej wizji lokalnej na terenie kazimierskiego klasztoru, okazało się, że sytuacja nie jest zbyt wesoła. - To jest ostatni moment do podjęcia konkretnych kroków, żeby nie doszło do katastrofy budowlanej - uważa Elżbieta Dudzińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Puławach.
Zagrożone jest jedno ze skrzydeł klasztoru, które znajduje się ponad ulicą Plebanka. Każdego dnia skarpa osuwa się coraz bardziej, dlatego nadzór budowlany postuluje zamknięcie ulicy dla ruchu kołowego. Tymczasem jest ona dojazdem do kilkunastu prywatnych posesji. Dlatego przeciwko temu pomysłowi protestuje burmistrz. - Zamknięcie całej Plebanki jest bardzo radykalnym rozwiązaniem. Myślę, że można tak zorganizować ruch, żeby zachować bezpieczeństwo przez jego ograniczenie i jednocześnie pozostawić dojazd mieszkańcom. Ważne, żeby dogodny przejazd miały także służby ratunkowe - argumentuje Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza.
Opinie mieszkańców ulicy na ten temat są podzielone. - Uważam, że całkowite zamknięcie to zły pomysł. Przynajmniej my jako mieszkańcy powinniśmy mieć możliwość dojazdu do swoich posesji. Ale za osoby parkujące tutaj mimo wyraźnych znaków zakazu, ktoś powinien się już dawno zabrać - mówi Kazimiera Bucior. - Myślę, że trzeba zrobić wszystko, żeby ten mur doprowadzić do odpowiedniego stanu. Jeżeli w tym celu trzeba będzie zamknąć ulicę, to również się na to zgadzam - mówi z kolei Anna Górecka, inna mieszkanka Plebanki.
Najprawdopodobniej burmistrz zdecyduje się na częściowe zamknięcie Plebanki. Połowa drogi zostanie wygrodzona i odpowiednio oznakowana, a przejazd będzie się odbywał tylko jedną stroną ulicy. Nie wiadomo jeszcze czy przejeżdżać tędy będą mogli jedynie mieszkańcy, czy również i osoby spoza Kazimierza.
Taka sytuacja będzie trwała zapewne aż do czasu generalnego remontu tej części klasztornego muru. Niestety, może się to stać nieprędko. Na remont skarpy i muru potrzebnych będzie co najmniej kilka milionów złotych. - Klasztoru na to nie stać. Dlatego jak tylko przygotujemy projekty i kosztorys, będziemy zwracać się o pomoc do różnych instytucji - zapowiada ojciec Edwin Kozicki, gwardian kazimierskiego klasztoru.
Do tego czasu trzeba się modlić o to, żeby mur się nagle nie zawalił. Jak twierdzą specjaliści, może się to stać w każdej chwili, np. podczas obfitych opadów deszczu.