Czy pięciopiętrowy apartamentowiec stawiany przy ul. Doły 4 popsuje krajobraz miasteczka? Przeciwnicy tej inwestycji nazwali go „wieżowcem” i zarzucają inwestorowi naruszenie obszaru chronionego. Ten zapewnia, że budowa przebiega zgodnie z prawem.
Rotacyjny” to budynek z 1982 r. zarządzany przez lokalną wspólnotę mieszkaniową, w której oprócz mieszkań własnościowych są też te znajdujące się w zasobie komunalnym gminy. W ostatnich latach obiekt popadał w ruinę. Nieszczelny dach i brak ocieplenia dla mieszkańców oznaczał ciągłą walkę z wilgocią i grzybem. Przeprowadzenie kapitalnego remontu z powodów finansowych nie wchodziło w grę.
W 2015 r. do akcji wkroczył prywatny inwestor - firma Biopolinex. Jej właściciele zwietrzyli potencjał w działce wystawionej w publicznym przetargu (za „Rotacyjnym”), gdzie można postawić obiekt do obsługi ruchu turystycznego. Przedsiębiorcy z Lublina dogadali się ze wspólnotą mieszkaniową, która wyraziła zgodę zarówno na dołączenie do ich budynku nowej, wyższej, bo pięciopiętrowej części, a także na podwyższenie starej. W zamian, Biopolinex wymienił dach, instalację CO, elektrykę i balustrady na balkonach. Powstał również nowy parking, a w planach jest także wybrukowanie całego placu przed budynkiem oraz nowa elewacja. Koszt tych prac to milion złotych.
Nie da się żyć
Niestety, budowa przedłuża się, a cierpliwość mieszkańców „Rotacyjnego” powoli się kończy. Ludzie narzekają na hałasy, odpadające tynki, pękające ściany itp. Najgorzej było po zerwaniu starego, nieszczelnego dachu, gdy z powodu deszczu, woda zalewała mieszkania.
– Musiałam gipsować ściany, bo popękały w kuchni i pokojach. Na balkon mi się leje, bo dachu nad moim jeszcze nie dokończyli. Całe dnie, od godz. 6 rano słychać stukanie. Naprawdę nie mogę się już doczekać zakończenia tej budowy. Żeby był już spokój – mówi pani Krystyna, emerytka.
Podobnego zdania jest Teresa Szczypa, inna mieszkanka „Rotacyjnego”. – W kuchni odleciał mi cały tynk z sufitu. Gdy dach był dziurawy, ciągle mnie zalewało. Za to, gdy go zdjęli, woda lała się do żyrandola. Czekamy tu wszyscy, aż zakończą tę budowę, bo nie da się żyć. To jest cyrk, że trwa to tak długo.
Jeszcze rok
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że roboty były głośne i uciążliwe. Tego rodzaju remont był jak operacja na żywym organizmie. Przyznaję, że prace trochę się przeciągają, ale mieliśmy pecha do pogody. W 2016 roku niemal cały czas padało – tłumaczy Krzysztof Lachowski, inwestor, szef Biopolinexu. – Na szczęście najgorsze już za nami, kończymy już ostatnią kondygnację – dodaje.
Według planów inwestora, nowe skrzydło „Rotacyjnego” powinno być gotowe w połowie przyszłego roku, ale jak wiele innych firm budowlanych , ta również cierpi obecnie na brak rąk do pracy. Stąd konieczność posiłkowania się robotnikami z Ukrainy.
Za wysoki?
– Przyspieszmy, gdy władze gminy przyjmą nowy plan zagospodarowania przestrzennego. Należy dostosować go do studium oraz stanu istniejącego, czyli dodać funkcję mieszkalnictwa wielorodzinnego. Chcę ponadto podkreślić, że pogłoski o tym, że nasz budynek łamie jakiekolowiek przepisy, są nieprawdziwe – przekonuje Lachowski.
Chodzi o wątpliwości, których nabrali radni gminy Kazimierz Dolny po zapoznaniu się z opiniami niektórych mieszkańców miasta. Na internetowym blogu Janusza Kowalskiego pojawiła się informacja, jakoby nowa część „Rotacyjnego” miała osiągnąć 24 m, podczas gdy przepisy pozwalają na zaledwie 11. Zdaniem inwestorów, jest to nieprawda, bo ich budynek (razem z kominami) nieznacznie przekroczy 19 m.
Kamil Rokita z wydziału zajmującego się gospodarką przestrzenną kazimierskiego ratusza wyjaśnia, że wysokość 11 metrów obowiązuje jedynie na działkach przeznaczonych dla mieszkalnictwa jednorodzinnego i pensjonatów.
– Na działce przy ul. Doły 4 mamy teraz usługi turystyczne, a w nowym planie będzie także mieszkalnictwo wielorodzinne. Tam takie limity nie obowiązują – informuje.
Pora na konserwatora
Co ciekawe, stary plan (obowiązujący jeszcze) nie przewiduje żadnych limitów, co do wysokości w tym miejscu. Władze miasta na wszelki wypadek wstrzymały jednak uchwalenie nowego do czasu otrzymania uzgodnień od konserwatora zabytków. Ten ma określić przede wszystkim to, czy „Rotacyjny”, a właściwie jego nowe skrzydło zwane Lessowym Jarem, nie wkracza na teren ochrony konserwatorskiej.
Zarówno kazimierski ratusz, jak i inwestor przekonują, że wszystko dzieje się zgodnie zprawem. Radni postanowili jednak sprawę wyjaśnić, zanim podniosą ręce za nowym planem. Po potrzymaniu uzgodnień, zlecą ich naniesienie. Im szybciej do tego dojdzie, tym krócej potrwa budowa, na której zakończenie tak bardzo czekają mieszkańcy „Rotacyjnego”.