Konflikt w kole Debra. Jeden z myśliwych twierdzi, że był świadkiem nielegalnego polowania w wykonaniu swojego kolegi z koła. Mężczyzna bez stosownych uprawnień miał zastrzelić jelenia. Do winy się nie przyznaje. Sprawę bada policja.
Do zdarzenia doszło w Nowy Rok w gminie Żyrzyn. Jeden z myśliwych, który sam wybrał się tego dnia na polowanie, zamiast zwierzyny „upolował” swojego kolegę z tego samego koła łowieckiego. A konkretnie – miał go przyłapać na łamaniu prawa. Chodzi o zabicie jelenia. Na taką zwierzynę polować mogą jedynie doświadczeni łowczy posiadający uprawnienia selekcjonerskie. Podejrzewany o zastrzelenie jelenia ich nie miał. O swoim odkryciu myśliwy powiadomił innych członków oraz prezesa koła. Sprawę zgłoszono także na policję.
Do lasu skierowano funkcjonariuszy z komisariatu w Kurowie, którzy wszczęli śledztwo, ale młodego łowczego nie zatrzymali.
Według niektórych przedstawicieli środowiska łowieckiego, łagodne potraktowanie „kłusownika” budzi wątpliwości. Ich zdaniem, nie bez znaczenia może być fakt, że jest on zawodowym żołnierzem.
Na pytanie o to, dlaczego nie zastosowano wobec niego tego rodzaju środka, odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Policja stwierdziła jedynie, że kurowski komisariat prowadzi postępowanie przygotowawcze dotyczące „naruszenia zasad polowania”, czyli złamania art. 53 prawa łowieckiego.
– Ze względu na dobro postępowania oraz zaplanowane w tej sprawie czynności służbowe niemożliwe jest przekazanie bardziej szczegółowych informacji – tłumaczy podkom. Ewa Rejn-Kozak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Puławach.
– Czekamy na zakończenie śledztwa, bo na razie, moim zdaniem, jest to słowo przeciwko słowu – mówi Dariusz Kozak, prezes koła Debra. – Ja na pewno nie nazwałbym nikogo w tym przypadku „kłusownikiem”. Poza tym dla mnie kłusownik to osoba, która strzela do zwierzyny nie posiadając pozwolenia na broń, a tutaj było inaczej – dodaje.
Czy fakt, że dany myśliwy należy do koła łowieckiego i posiada pozwolenie na broń obniża jego odpowiedzialność za polowanie na zwierzynę bez uprawnień selekcjonerskich?
– To nie ma znaczenia – ocenia Michał Pietrzak, przewodniczący zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie. Jego zdaniem, zabicie zwierzyny bez odpowiednich uprawnień z prawnego punktu widzenia jest kłusownictwem. A za taki czyn grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności.