Państwowa działka mogła trafić w prywatne ręce na podstawie fałszywego testamentu. W rezultacie właściciele sąsiedniej parceli popadli w finansową ruinę. Jak twierdzą, za fałszerstwem stoi sędzia z Lublina.
Zbigniew Zaręba zdobył na ten cel unijną dotację, ale pieniędzy nigdy nie zobaczył. Zamiast tego musiał wyjechać za granicę, by zarobić na spłatę długów.
Plany rodziny pokrzyżowała właścicielka sąsiedniej działki. Jadwiga S. wygrała w sądzie sprawę o rozgraniczenie ziemi. Zgodnie z wyrokiem, granica działki, którą odziedziczyła po zmarłej w 1991 roku staruszce, miała zostać przesunięta w stronę Zarębów. W tej sytuacji płot sąsiada znalazł się niemal przy krawędzi istniejących zabudowań co skutecznie zablokowało inwestycję.
O kłopotach Zarębów dowiedziała się pani Elżbieta. Była rzekomym świadkiem wydarzeń z 1991 roku, kiedy umierająca staruszka miała dyktować testament i przekazać działkę na rzecz Jadwigi S. Pani Elżbieta wyznała, że nic takiego nie miało miejsca. Wyjaśniła wszystko w piśmie do lubelskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych (działająca w imieniu Skarbu Państwa agencja przejęła działkę po śmierci staruszki, a potem oddała ją Jadwidze S.).
- W 2000 r. przepisałam dokument przyniesiony przez (tu podaje personalia sędzi z Lublina) - oświadczyła w piśmie do ANR. - Dotyczyło ono darowania majątku Marianny Figlarskiej Jadwidze S. Pismo było antydatowane na 1991 rok. Ale Marianna Figlarska nie składała takiego oświadczenia...
Jak więc powstał "testament”? - Dokument podyktowała mi sędzia. Mówiła, że to przysługa dobrosąsiedzka. Jako prawnik gwarantowała, że nie będę miała żadnych kłopotów - tłumaczyła pani Elżbieta.
Sędzia z lubelskiego Sądu Okręgowego też miała działkę w pobliżu Zarębów. - Okazało się, że razem z mężem namówili Jadwigę S., by stała się "spadkobierczynią” ziemi po staruszce. Potem mieli odkupić nieruchomość. Inwestycja mojego syna komplikowała te plany - opowiada Zaręba.
Po wyznaniach pani Elżbiety, również Jadwiga S. zaczęła sobie przypominać jakie były ustalenia.
- Tak się umówiliśmy. Słowo coś znaczy - przyznała Jadwiga S. - Pan (tu pada nazwisko męża sędzi) prędzej czy później stanie się właścicielem. Od dawna zależało mu na tej działce.
Agencja Nieruchomości Rolnych próbuje teraz odzyskać ziemią po Figlarskiej. Sprawa toczy się w sądzie w Opolu Lubelskim. Tym samym, który wcześniej uznał testament staruszki. Powołany w sprawie biegły sporządził właśnie opinię na temat testamentu.
- Uznał on, że papier, na którym spisano dokument, nie może pochodzić z 1991 roku, ale z początku XXI wieku - przyznaje sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Zgadzałoby się to z datą ujawnienia "testamentu” (2000 r.). Na ten sam rok wskazała również kobieta, która miała być świadkiem spisywania ostatniej woli umierającej Figlarskiej.
Nie wiadomo, czy w tej sytuacji ANR skieruje do prokuratury zawiadomienie dotyczące fałszerstwa.
Do czasu zakończenia procesu agencja nie komentuje sprawy. Kolejną rozprawę wyznaczono na sierpień.
Zarębowie walczą też w sądzie o zmianę wyroku dotyczącego rozgraniczenia działek. Sprawa jest jednak zawieszona do czasu rozstrzygnięcia postępowania w Opolu Lubelskim. Jeśli tamtejszy sąd uzna testament za fałszywy, Zbigniew Zaręba będzie miał szansę na przywrócenie swojej działki do pierwotnych granic i wybudowanie pensjonatu.