Iwona Szymczyk z Piotrowic pod Nałęczowem może stracić dom. Wojewoda przejął jej działkę na rzecz PKP Polskich Linii Kolejowych. Jeśli dobrowolnie nie odda nieruchomości, za kilka tygodni zostanie jej ona odebrana. - Co się stanie ze mną i z dziećmi? - pyta zrozpaczona kobieta.
– To jest nasz rodzinny dom, w którym wychowałam się ja i moja mama. Tu urodziły się też moje dzieci. Żeby zapewnić im jak najlepsze warunki wzięłam kredyt i dobudowałam pokoje, zrobiłam łazienkę, elewację. Włożyłam w to masę wysiłku i pieniędzy, a teraz mogę wszystko stracić – rozpacza pani Iwona. – Tu nie chodzi tylko o mnie. Na stałe mieszka ze mną syn z narzeczoną i dzieckiem. Jedna córka była chwilowo za granicą u męża, ale pod koniec października wraca tu z dwojgiem dzieci. Druga córka studiuje w Lublinie, ale przyjeżdża na weekendy.
Piotrowice pod Nałęczowem. Działka Iwony Szymczyk leży między dwiema innymi, które gmina sprzedała spółce PKP Polskie Linie Kolejowe. PKP PLK planują tu modernizację linii kolejowej Warszawa Wschodnia - Dorohusk. W 2015 roku wojewoda na mocy ustawy o transporcie kolejowym przejmuje działkę kobiety na rzecz PLK. W zamian spółka proponuje jej 320 tys. zł odszkodowania.
– Pieniądze są w depozycie, bo nie zgadzam się na taką kwotę. Nawet rzeczoznawca stwierdził, że powinnam dostać przynajmniej drugie tyle – mówi pani Iwona.
Postępowanie dotyczące odszkodowania wznowił w marcu Minister Inwestycji i Rozwoju. – Jeśli nie oddam działki, to odbiorą mi ją. Termin został wyznaczony na 22 listopada. Nie wiem co się wtedy stanie z moim domem, ze mną, z dziećmi. Przestaliśmy normalnie żyć, raczej wegetujemy.
– Ta sprawa jest bardzo trudna i złożona – przyznaje Radosław Brzózka, rzecznik wojewody lubelskiego. – Teraz też nie zależy nam na jakimś dramatycznym przebiegu sprawy. Niemniej musimy też realizować nasze zadania. A nieruchomość została przejęta zgodnie z prawem na rzecz PKP PLK.
Przypomina, że kobieta ma możliwość złożenia zażalenia (pani Iwona zrobiła to w ubiegłym tygodniu). I stwierdza: –Trzeba też pamiętać, że to gmina jest zobowiązana zatroszczyć się o potrzeby osób w dramatycznych okolicznościach bytowych.
– To nie jest sytuacja wyjątkowa spowodowana np. kataklizmem tylko inwestycją, więc wojewoda też powinien się w to zaangażować – odpowiada Andrzej Ćwiek, burmistrz Nałęczowa. – Gmina nie uchylała się od pomocy. Dwa lata temu proponowałem pani Iwonie wynajęcie domu na dwa lata. Czynsz w wysokości nie większej niż 2 tys. zł miała płacić gmina wspólnie z PLK. Kobieta nie zgodziła się na takie rozwiązanie.
Zdaniem burmistrza, największym problemem w tej sprawie jest nierzetelna wycena nieruchomości.
– 320 tys. to nie jest kwota wystarczająca do odtworzenia gospodarstwa w takim kształcie, w jakim jest ono obecnie – twierdzi Ćwiek. – Przed dwoma laty adekwatną kwotą było 450 tys. Teraz byłaby ona jeszcze wyższa.