Nowe, ministerialne normy miały zwiększyć ilość etatów pielęgniarskich w przeliczeniu na jedno łóżko szpitalne. Wielu placówek nie stać jednak na wzrost zatrudnienia personelu. Żeby zatem spełnić nowe wymagania – ograniczają liczbę łóżek. Tak stało się m.in. w Puławach
Parafrazując znane powiedzenie, resort zdrowia z pewnością „chciał dobrze”, ale „wyszło jak zawsze”. W Ministerstwie Zdrowia w Warszawie zdecydowano, że na każde łóżko szpitalne w całej Polsce od tego roku powinno przypadać co najmniej 0,6 etatu pielęgniarskiego lub położniczego, a na oddziałach zabiegowych i pediatrycznych jeszcze więcej (od 0,7 do 0,9). Żeby spełnić te wymagania, dyrektorzy mają dwa wyjścia: zwiększyć zatrudnienie personelu lub ograniczyć ilość łóżek.
Większość wybiera to drugie rozwiązanie. I trudno się temu dziwić. Powód jest prozaiczny – na rynku nie ma obecnie tak dużej liczby pielęgniarek, które można byłoby pozyskać. W ciągu ostatnich dekad zlikwidowano większość szkół pielęgniarskich, personel jest coraz starszy, a z każdym rokiem dodatkowo uszczuplany o kolejne odejścia na emerytury. Z drugiej strony, nawet jeśli z pozyskaniem personelu nie byłoby kłopotu, to głęboko zadłużonym powiatowym szpitalom trudno byłoby się zdobyć na taki gest.
W efekcie np. SP ZOZ w Puławach, w którym znajduje się ponad 430 łóżek, części z nich się pozbędzie, żeby spełnić rygorystyczne normy. Chodzi łącznie o 50 łóżek, których usunięcie wkrótce rozpatrzy wojewoda lubelski. Największe cięcia pod tym względem dotkną ginekologię i położnictwo, ale dyrektor szpitala Piotr Rybak zapewnia, że pacjenci nie powinni zauważyć różnicy.
– Z naszych analiz wynika, że z części łóżek możemy zrezygnować zachowując bezpieczną rezerwę. Na przyjmowanie nowych pielęgniarek nas nie stać. Byłoby to również bezzasadne w sytuacji, gdy średnio ponad sto łóżek jest wolnych. Nie zatrudnimy nowych pracowników do łóżek, na których nie ma pacjentów – tłumaczy dyrektor puławskiego SP ZOZ.
Jak podkreśla, rezygnacja z 50 łóżek jest możliwa m.in. dlatego, że spada czas pobytu pacjentów w szpitalu. – To zasługa poprawiającej się efektywności leczenia oraz organizacji pracy – dodaje dyrektor Rybak.