Gdy zobaczył, że złodzieje kolejny raz okradają jego samochód, zaczął ich ścigać. Wybił szyby w aucie, którym uciekali. I wpadł w kłopoty.
Mężczyzna twierdzi, że jego auto okradano wielokrotnie. M.in. w lipcu ub. roku. – Wtedy zabrali jedno koło – opowiada Jerzy Mizura. – Chcieli odkręcić też drugie. Ale ich spłoszyłem.
Wówczas policjanci nie złapali sprawców. – Nie wszystkie sprawy da się od razu rozwiązać – tłumaczy Marcin Koper z puławskiej policji.
Ci sami złodzieje zaczaili się miesiąc później. – W nocy usłyszałem szczęk odkręcanego koła. Wyglądam przez okno, a to znowu oni – opowiada pan Jerzy.
Zanim wybiegł z domu, kazał córce wezwać policję. Na wszelki wypadek wziął ze sobą siekierę. Sprawców dopadł w polonezie, którym przyjechali na "łowy”.
– Kierowca próbował uruchomić silnik, a ja wtedy siekierą wybiłem trzy boczne szyby – relacjonuje Mizura i dodaje, że wcześniej ostrzegł złodziei, że jeżeli spróbują uciekać, to posypie się szkło.
Dwóch siedzących w samochodzie mężczyzn zdołało zbiec. Kierowca został zatrzymany. Wkrótce wpadł także jego kompan. W uszkodzonym aucie policjanci znaleźli skradzione koło i śruby. Oprócz tego nóż i kij bejsbolowy.
Policja udowodniła zatrzymanym trzy włamania do poloneza Mizury. 22-letni Rafał S. i 20-letni Karol W. ukradli też pięć kół z innego auta. Zostali już skazani na półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata oraz po 700 złotych grzywny.
Ale wyrok dostał także… Jerzy Mizura. O zniszczenie poloneza, którym uciekali złodzieje, oskarżyła go właścicielka auta i matka jednego ze sprawców. Sąd skazał Mizurę na 1000 zł grzywny, 150 zł na naprawienie szkody w zniszczonym polonezie i 150 zł kosztów sądowych.
Mężczyzna odwołał się od wyroku. W drugiej instancji pan Jerzy sam zaproponował dla siebie karę w wysokości 20 zł. I sąd się na nią zgodził, a dodatkowo zwolnił go z opłat sądowych.
– Sędzia podszedł do tego po ludzku. Powiedział, że musiał mnie tak ukarać, bo niszcząc samochód sprawców, przekroczyłem granice obrony koniecznej. Ale gdybym nie zrobił tego, co zrobiłem, pewnie dalej by mnie okradali – kończy Mizura.