Koniec z fruwającym po mieście styropianem. Nawet 500 zł mogą zapłacić firmy, które ocieplają budynki, jeśli nie zachowują porządku na placu budowy.
W tej chwili w Puławach robotnicy ocieplają równocześnie kilkanaście bloków. O uciążliwości takich prac przekonał się każdy, komu ocieplano ściany. Lub robiono to w sąsiedztwie.
- Przez miesiąc nie mogłam otwierać okien, bo wszędzie wpadały drobiny styropianu. A wokół bloku panowało prawdziwe śmietnisko - skarży się pani Sylwia z Puław.
Teraz budowlańcami, którzy zanadto śmiecą, zajęła się puławska Straż Miejska. Strażnicy przeprowadzili kontrole placów budów i sprawdzali, czy wszystko na nich odbywa się zgodnie z przepisami.
- W ubiegłym roku mieliśmy przypadek, kiedy niezabezpieczony styropian zaczął fruwać na wietrze i stłukł lampę. Teraz chcemy uniknąć takich wypadków - tłumaczy Sławomir Leszczyński, komendant puławskiej Straży Miejskiej.
Już są efekty pierwszych kontroli na puławskich blokowiskach. - Ukaraliśmy mandatem czterech wykonawców robót. Na początek były to kwoty w wysokości 100 zł. Ale jeżeli nasze zalecenia nie będą spełniane, zaczniemy karać większymi mandatami, nawet do 500 zł - zapowiada Leszczyński.
Co strażnicy zastali na placach budowy? Na kilku nie było pojemników na gruz. Styropian wykorzystywany do ocieplania był układany luzem, tak że podmuch wiatru mógł go bez problemu rozrzucić po okolicy. - Oczywiście nie jesteśmy w stanie zapobiegać kruszeniu się styropianu, ale wykonawcy zapominają o zachowaniu choćby podstawowych zasad porządku - uważa Leszczyński.
Renata Kruk, kierowniczka Zakładu Remontowo-Budowlanego Puławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, uważa, że afera ze styropianem bierze się z powodu niefrasobliwości niektórych budowlańców. - My ocieplamy w tej chwili jeden budynek. I nie zwozimy na plac budowy zbyt dużej ilości styropianu, bo rzeczywiście może być z nim kłopot. A niektórzy wykonawcy właśnie tak robią i nic dziwnego, że ludzie się skarżą - uważa Renata Kruk.