Nawet do trzech lat więzienia grozi Robertowi G., młodemu mieszkańcowi Puław, który według śledczych złożył fałszywe zeznania dotyczące przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy puławskiej policji. Według nagrań z monitoringu, pijany nastolatek mógł pobić się sam.
Historia zaczęła się w drugiej połowie listopada 2015 roku. W pobliżu delikatesów przy ul. Sienkiewicza w Puławach grupa nastolatków piła alkohol. Na miejsce przyjechał policyjny radiowóz. 18-letni wtedy Robert G. został zatrzymany. Miał 1,5 promila alkoholu, a według zeznań policjantów, od początku zachowywał się wobec nich agresywnie. Jak informował ówczesny rzecznik policji zatrzymany nie stosował się do poleceń, nie chciał podać swoich danych, używał wulgaryzmów, pluł i kopał w radiowóz. Po przewiezieniu na komendę tę agresję miał wyładowywać na sobie samym.
– Na zabezpieczonym nagraniu z monitoringu widać przejawy jego autoagresji, jak uderzenie głową w ścianę, co skutkowało użyciem przez funkcjonariuszy środków przymusu bezpośredniego. Policjanci założyli mu kaftan bezpieczeństwa oraz kask ochronny – mówi prokurator Grzegorz Kwit.
Po wyjściu z komendy, Robert G. miał źle się czuć, nie mógł jeść, wymiotował, miał podbite oko, a na jego żebrach widać było sine, podłużne ślady, przypominające odbicia policyjnej pałki. Jak sam opowiadał, funkcjonariusze mieli go kopać, wciskać palce w szyję, a nawet psikać w twarz gazem. Za namową znajomych zrobił więc obdukcję i złożył doniesienie o przekroczeniu uprawnień przez policjantów. W marcu 2016 roku sprawa została umorzona. Według śledczych, nie znaleziono dowodów na to, że funkcjonariusze złamali prawo. – Użyli siły, ale nie złamali przepisów – wyjaśnia prokurator Kwit.
To jednak nie koniec. Teraz to 20-latek musi tłumaczyć się przed sądem. Prokuratura postawiła mu zarzut zawiadomienia o przestępstwie, którego nie było. – Grozi mu za to do 3 lat pozbawienia wolności – informuje szef puławskiej prokuratury.
Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym w Puławach.