30-letni Adrian połknął w więzieniu osiem żyletek, bo chciał zrobić na złość wychowawczyni. Nie wiedział, że następnego dnia wychodzi na wolność. W szpitalu lekarze zdecydowali, że obędzie się bez operacji. Pacjent wpadł w panikę.
Adrian chciał odebrać sobie życie, bo – jak przekonuje – wychowawczyni w więzieniu we Włodawie „znęcała się nad nim psychicznie”.
– Postanowiłem, że będzie miała mnie na sumieniu. To był czwartek. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że następnego dnia wychodzę do domu – mówi 30-latek z Puław, który siedział m.in. za wyłudzenia rozbójnicze.
W złości na wychowawczynię połamał pięć żyletek i połknął je, a następnie zrobił to samo z trzema kolejnymi. – Tym razem połknąłem je w całości – mówi.
Natychmiast trafił do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego we Włodawie, ale gdy dowiedział się o tym, że zaczęła się jego przerwa w odbywaniu kary, zrezygnował z leczenia i wrócił do rodzinnych Puław. Ku jego zaskoczeniu, już pierwszej nocy poczuł się bardzo źle.
– To był bardzo silny ból w klatce piersiowej. O 6:00 byłem już w szpitalu w Puławach, zgodziłem się na operację, ale tej nie przeprowadzono. Na początku nic nie jadłem, głodziłem się, potem zacząłem jeść, ale to nic nie dało. Od tamtej pory mam w sobie te żyletki i chciałbym, żeby mi je wyjęli. Tymczasem ordynator powiedział, że wychodzę do domu – opowiada Adrian, który przeraził się, że bez ingerencji medycznej dojdzie do wewnętrznego krwotoku. – Dlatego zadzwoniłem do waszej redakcji z prośbą o pomoc, bo już nie wiedziałem, co robić – przyznaje mężczyzna.
Czy wypisanie pacjenta z żyletkami w jelitach to dobry pomysł? – Po pierwsze o tym, że pacjent połknął trzy całe żyletki dowiedzieliśmy się dopiero dzisiaj, bo wcześniej mówił tylko o połamanych – odpowiada ordynator Oddziału Chirurgii Ogólnej w puławskim SP ZOZ, lek. med. Jarosław Furtak. – Na zdjęciu rentgenowskim widać było jedynie metaliczne cienie, tak naprawdę nie wiemy, gdzie dokładnie. Wymacanie ich może spowodować perforację, dlatego operacja byłaby ryzykiem, którego w mojej opinii nie powinniśmy obecnie ponosić. Liczę na to, że pacjent te żyletki po prostu wydali, pozbywając się ich bez medycznej ingerencji – tłumaczy doktor Furtak. – Sądzę, że gdyby coś złego miało się stać, to już by się stało – dodaje.
Po naszej wizycie w szpitalu lekarze zdecydowali jednak, że Adrian pozostanie na oddziale jeszcze przez jakiś czas. Dyrektor do spraw medycznych, Ewa Warchoł-Sławińska, nie ukrywa, że po tego rodzaju pacjentach można spodziewać się różnego rodzaju zachowań, m.in. ponownych samookaleczeń. Dlatego zaproponowano 30-latkowi konsultację psychiatryczną. Mężczyzna odmówił.
Dzisiaj żałuje, że zdecydował się na samookaleczenie. – Gdybym wiedział, że następnego dnia wyjdę, zagryzłbym zęby i przetrzymałbym to jakoś. A już na pewno nie zrobię tego po raz drugi – zapewnia.
O komentarz w sprawie pana Adriana poprosiliśmy Zakład Karny we Włodawie. Czekamy na odpowiedź na pytania.
Ciało obce
Dla lekarzy chirurgów tego rodzaju historie nie są niczym wyjątkowym. Nie zdarzają się często, ale czasami w żołądku pacjentów znajdują przeróżne ciała obce.
– Mieliśmy już nawet połknięte noże kuchenne, wtedy musimy operować, ale to jest zazwyczaj ostateczność – tłumaczy doktor Jarosław Furtak.
Inni lekarze opowiadają o guzikach, widelcach, łyżkach, nasadkach od długopisów, igłach krawieckich, kluczach, sprężynach itp. Dla osadzonych w zakładach karnych połknięcie ciała obcego to znany od lat sposób na wyjście do szpitala, co jest także szansą na ucieczkę.
>>>
Zobacz także: 34 lata za kradzież słoików z dżemem. Dramat osób zamkniętych za głupstwa w zakładach psychiatrycznych
Wideo: Uwaga! TVN / x-news