Po ukazaniu się artykułów o historii, która w listopadzie przydarzyła się Jolancie Palmer, byłej już kasjerce Biedronki przy ul. Piaskowej w Puławach, sprawę zbadają śledczy.
Prokuratura Rejonowa w Puławach wszczęła postępowanie sprawdzające, czy w wyniku szarpaniny ze złodziejami, do której doszło w ubiegłym roku w Biedronce przy ul. Piaskowej, pracownica sklepu doznała uszkodzenia ciała. Stało się to po artykułach na temat zwolnienia odważnej kasjerki przez właściciela Biedronek, spółkę Jeronimo Martins.
Jak pisaliśmy, Jolanta Palmer w trakcie interwencji doznała kontuzji, którą mógł spowodować jeden z napastników próbujących wyrwać się ochroniarzowi. Kobieta postanowiła pomóc swojemu koledze, gdy ten miał kłopot z utrzymaniem awanturujących się, pijanych siedemnastolatków. Jak sama wspomina, chcąc przytrzymać jednego z nich, oberwała w kolano.
Początkowo sądzono, że to tylko stłuczenie, ale po kolejnej wizycie u lekarza zdiagnozowano uszkodzenie łąkotki. Przez kontuzję kobieta poszła na długie zwolnienie. O tym, że doznała uszkodzenia ciała, początkowo nie wiedziała także policja. Dwóm złodziejom (próbowali wynieść alkohol i uszkodzili część towaru), z uwagi na brak doniesienia ze strony sklepu, postawiono więc jedynie zarzut znieważenia funkcjonariusza. Po materiałach dotyczących Jolanty Palmer śledczy zainteresowali się także kwestią samego zajścia wewnątrz dyskontu.
– Sprawdzimy, czy doszło do uszkodzenia ciała tej kobiety. A także, czy były one spowodowane przez jednego ze wskazanych mężczyzn. Jeśli zostanie to potwierdzone, sprawa może zakończyć się postawieniem mu zarzutu – mówi Katarzyna Abramowicz, zastępca szafa puławskiej prokuratury.
Spółka Jeronimo Martins, która w zeszłym tygodniu prosiła o więcej czasu na komentarz do sprawy, w czwartek przekazała, że sprawa nadal jest analizowana.
Więcej o sprawie: Kasjerka z Biedronki podczas napadu pomogła ochroniarzowi. Zwolnili ją z pracy