Wyzwiskami pod adresem policjantów oraz siekierą próbowała się wczoraj bronić mieszkanka ul. Dwernickiego w Puławach.
Miejscy urzędnicy pojawili się przed domem mieszkanki puławskich Włostowic o godz. 8 rano. Razem z nimi eskorta w postaci strażników miejskich i policjantów. Urzędnicy dysponowali prawomocną decyzją egzekucyjną upoważniającą ich do siłowego uprzątnięcia posesji.
Nie obyło się bez problemów, bo mieszkanka domu nie chciała wpuścić pracowników Zakładu Usług Komunalnych. Z pomocą przybyli dopiero policjanci.
- To pierwszy przypadek, kiedy musieliśmy interweniować w taki sposób. Każdy inny mieszkaniec na pewno posprzątałby swoje podwórko dużo wcześniej - twierdzi Romana Kodłubaj, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Puławach.
Z posesji wywieziono mnóstwo śmieci. Teraz za przymusowe sprzątanie będzie musiała zapłacić.
Co roku na wiosnę puławscy strażnicy miejscy zaczynają sprawdzać czystość w sąsiedztwie puławskich domów. Co roku za brudne obejścia karzą mandatami ok. 100 osób. - W tym roku już zaczęliśmy inwentaryzację zaniedbanych miejsc. Ich właściciele mogą zostać ukarani - ostrzega Sławomir Leszczyński, komendant Straży Miejskiej.
Wśród osób upominanych mandatami, rzadko zdarzają się takie, które są oporne na porządki. Ale zdarzają się też wyjątki. - Przy ul. Skowieszyńskiej teoretycznie działa komis, praktycznie mężczyzna ma na podwórku jedno wielkie złomowisko: zniszczone meble, pralki i inne elementy metalowe - opowiada Leszczyński.
Sprawa uciążliwej sąsiadki z ul. Dwernickiego toczyła się już od blisko siedmiu lat. - Okoliczni mieszkańcy niemal codziennie skarżyli się na to, że w piecu pali śmieciami - przyznaje Romana Kodłubaj.