W przyszłym Sejmie i Senacie nie będzie żadnego parlamentarzysty z powiatu puławskiego. Na listach poszczególnych partii kandydatów z tego regionu nie brakowało, ale najczęściej znajdowali się na dalszych miejscach, z których trudno było o mandat.
W ostatniej kadencji Sejmu miasto Puławy posiadało jednego posła - Jakuba Kuleszę, który w 2019 roku zdobył ponad 24,4 tys. głosów dla Konfederacji. Młody polityk był wtedy liderem lubelskiej listy tego ugrupowania. Mandat posła cztery lata temu otrzymał również Krzysztof Szulowski z Janowca w powiecie puławskim, który startując z miejsca szóstego listy PiS, otrzymał wtedy ponad 9,7 tys. głosów. Ani jednego ani drugiego w nowym Sejmie nie zobaczymy. Kulesza, który wcześniej opuścił Konfederatów, w wyborach nie wystartował, a Szulowski z dziewiątego miejsca uzyskał nieco ponad 4,9 tys. głosów. Za mało do zdobycia mandatu.
W przeszłości, po wyborach z 2015 roku, posłów z ziemi puławskiej było trzech. Poza Krzysztofem Szulowskim, do Sejmu dostał się wtedy Włodzimierz Karpiński, "dwójka" listy Platformy Obywatelskiej w okręgu nr 6, a także ówczesny debiutant, wspomniany Jakub Kulesza, który startował z pierwszego miejsca listy "Kukiz 15". Jeszcze wcześniej, po wyborach z 2011 roku, puławskich reprezentantów było troje: Małgorzata Sadurska z PiS oraz wymieniony Karpiński z PO. Ta sama dwójka do Sejmu dostawała się również w 2005 i 2007 roku.
Tym razem ziemia puławska posłów mieć nie będzie. To pierwszy taki przypadek od niemal dekady. Dlaczego tak się stało? To skutek kilku czynników. Małgorzata Sadurska z Końskowoli, w przeszłości popularna polityk PiS, najpierw zrezygnowała z dalszej pracy w parlamencie dla kancelarii prezydenta RP, a następnie wybrała karierę w biznesie. Dzisiaj zarządza spółką PZU.
Z kolei puławianin, Włodzimierz Karpiński, już w roku 2019 zrezygnował z ubiegania się mandat posła, a następnie zajął się pracą dla stołecznego samorządu. Obecnie z uwagi na zarzuty korupcyjne, przebywa w areszcie. Tymczasem nowych liderów z powiatu puławskiego w politycznych barwach Platformy na horyzoncie nie widać. Grzegorz Nowosadzki z Puław, "szóstka" na liście KO, wykręcił dopiero dziewiąty wynik.
W partii rządzącej również nie widać nowych, lokalnych "lokomotyw". Krzysztof Szulowski w ciągu ostatniej kadencji nie zdołał wywalczyć sobie wysokiego miejsca na liście. Trzecia Droga co prawda na swojej "trójce" umieściła kandydatkę z Kazimierza Dolnego, ale nieznana szeroko debiutantka, Romana Rupiewicz (3495 głosów), szanse powodzenia miała niewielkie. Podobnie jak startujący z miejsca dziewiątego TD, puławianin, Sławomir Seredyn (1722). Do Sejmu nie dostała się także artysta z gminy Puławy, Beata Wicha (1103), "szóstka" na liście Nowej Lewicy.
Jedyne, na co mogą liczyć wyborcy z Puław w nowej kadencji Sejmu to biura poselskie parlamentarzystów z innych miast regionu. Z pewnością w mieście pozostanie biuro posła Jacka Czerniaka z Nowej Lewicy. Najpewniej swoje biuro otworzy także Joanna Mucha z TD, chociaż tutaj rozważane jest łączenie lokalu z parlamentarzystami innych ugrupowań opozycyjnych, jak Marta Wcisło z KO. Dyżury w Puławach z pewnością będą mieli także posłowie PiS, chociaż stałe biuro, jak to przy Skowieszyńskiej, stoi pod znakiem zapytania.
Z kolei w wyborach do Senatu jednym z kandydatów okręgu nr 14 był puławianin, Artur Pietras z Konfederacji. Otrzymał 34 133 głosy, co dało mu trzecie miejsce za konkurentami z KO i PiS. Senatorem więc nie zostanie.