Podczas czwartkowej sesji puławscy radni przyjęli budżet miasta na 2020 rok. Najbardziej krytycznie ocenili go radni z ugrupowania byłego prezydenta, a samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości wprowadzili do uchwały kilka istotnych zmian.
Dyskusję nad nowym budżetem zdominował spór między poprzednimi władzami Puław z prezydentem Pawłem Majem. Członkowie klubu „Samorządowcy” podkreślali różnice pomiędzy sposobem planowania inwestycji, jaki stosowano w przeszłości, a obecnymi standardami w tym zakresie.
– My zdobywaliśmy środki zewnętrzne i zmienialiśmy miasto. Rewitalizowaliśmy całe przestrzenie, skwery i zieleńce, budowaliśmy drogi, a zanim wydaliśmy złotówkę, myśleliśmy na kilka kroków do przodu. Do dużych projektów przygotowywaliśmy się latami trzymając budżet w ryzach, a pan dzisiaj swobodnie zadłuża miasto – atakowała radna Ewa Wójcik, krytykując projekt nowego budżetu m.in. za niewystarczające środki na oświatę, czy rezygnację z finansowania niektórych imprez kulturalnych.
Janusz Grobel skupił się natomiast na wyliczaniu, ile pieniędzy Puławy mogły stracić na zaniechaniach swojego następcy poprzez brak ubiegania się o dotacje zewnętrzne na wybrane inwestycje. Na podstawie własnych kalkulacji stwierdził, że utracono szansę na dodatkowe 60 mln zł. Zdaniem byłego prezydenta przepadły m.in. potencjalne środki ministerialne na obiekty sportowe przy SP nr 3, czy pomoc Zakładów Azotowych na rozbudowę ul. Mościkiego.
– Nie twierdzę, że całą tę sumę udałoby się pozyskać, ale jestem pewien, że część tak. Trzeba było tylko dać miastu szansę – przekonywał. Były prezydent negatywnie ocenił także tempo pozyskiwania środków ze sprzedaży gruntów przy ul. Sosnowej i wyraził zaskoczenie zapowiedziami udziału miasta w tworzeniu Muzeum Polarnictwa. Swojemu następcy zarzucił również „brak kreatywności”.
Paweł Maj podkreślał natomiast, że Puławy podobnie jak inne samorządy znalazły się w trudnej sytuacji z uwagi wzrost kosztów w różnych dziedzinach oraz konieczność ukończenia dużych przedsięwzięć. – Inwestycje, takie jak hala sportowa, czy Dom Chemika, muszą być sfinalizowane. Żeby to zrobić, musieliśmy zabezpieczyć 100 mln zł. Tych pieniędzy nie było w budżecie – przypominał.
Odnosząc się do słów krytyki, podkreślił, że w poprzednich latach na inwestycje często przeznaczano nie więcej, niż 30 mln zł rocznie. – Czy to było dużo, na takie miasto? – pytał, zarzucając swoim adwersarzom manipulacje.
W obronie prezydenta stanęła radna Beata Kozik. – Z tej dyskusji wynika, że wszystko, co złe, jest winą prezydenta, a przecież (pisząc program wyborczy – przyp. aut.) nie miał świadomości, że przyjdzie nam zmierzyć się z podwyżkami dla nauczycieli, podniesieniem płacy minimalnej, ulgami dla młodych, a to wpływa na nasz budżet. Rozpoczętych inwestycji nie można przecież przerwać.
Po wielogodzinnej dyskusji i zmianach przeprowadzonych na wniosek klubu PiS, uchwała została przyjęta. Jak życzyły sobie komisje, skasowano 350 tys. zł zabezpieczone na kontenery dla dłużników, a środki te przesunięto na inne cele. Otrzymają je: Muzeum Czartoryskich (230 tys. zł), Dom Chemika (70 tys. zł) i Biblioteka Miejska (50 tys. zł). Za budżetem w takim kształcie opowiedziało się 14 radnych, przy 5 przeciw (Samorządowcy). Bożena Krygier (PiS), jako jedyna, wstrzymała się od głosu.
Wydatki w 2020 roku mają wynieść 380 mln zł, a dochody zaplanowano w kwocie 304 mln zł. Deficyt osiągnie zatem 76 mln zł – to historyczny rekord. Dług w przyszłym roku przekroczy 160 mln zł, a za dwa lata wzrośnie do 180 mln zł. Potem ma zacząć spadać.