Zamiast płacić za gaz, a potem ponosić wysokie koszty emisji związanej z produkcją własnego amoniaku - surowca do produkcji nawozów, Grupa Azoty chce ten półprodukt do swoich zakładów importować spoza Europy. W tym celu zapowiada rozbudowę zaplecza portowego, magazynowego i trakcji kolejowej.
Z amoniaku chemiczny przemysł wytwarza większość najważniejszych produktów nawozowych, jak mocznik i kwas azotowy, z którego następnie powstaje saletra. Amoniak dotychczas wytwarzany był w polskich zakładach należących do Grupy Azoty, jak te w Puławach, czy Policach. To wymaga ogromnej ilości gazu. Jak wskazuje spółka w swoim komunikacie prasowym, do wyprodukowania jednej tony amoniaku potrzeba blisko tysiąc metrów sześciennych gazu ziemnego. W całym kraju rocznie zużywa się w tym celu 3 miliardy metrów sześciennych niebieskiego paliwa, wytwarzając z niego trzy miliony ton amoniaku.
Tego gazu z własnych źródeł Polska ma relatywnie niewiele, stąd konieczność importu surowca z innych krajów. Dodatkowo, spalanie gazu nie jest "zielone", a koszty emisji nakładane na firmy w Unii Europejskiej, regularnie rosną. W efekcie menedżerowie z Azotów doszli do wniosku, że samodzielne produkowanie amoniaku w takich warunkach przestaje się opłacać. Zamiast tego, chemiczna spółka zamierza go sprowadzać drogą morską.
- Grupa Azoty jest zainteresowana importem amoniaku. Zakupy planujemy od październka bieżącego roku, po zakończeniu rutynowego remontu systemu rozładunkowego - informują władze spółki, nazywając tę zmianę optymalizacją kosztową z wykorzystaniem własnej infrastruktury portowej oraz dążeniem do zmniejszenia emisyjności.
Unijny system ETS, Zielony Ład, dyrektywy zmierzające do stawiania na źródła energii odnawialnej kosztem tradycyjnych paliw kopalnych - to wszystko sprawia, że w Europie ubywa producentów amoniaku. Ten półprodukt, kluczowy dla europejskiego rolnictwa, coraz częściej sprowadzany jest z innych kontynentów. Jak wylicza Hubert Kamola, prezes ZA w Puławach oraz szef kluczowych segmentów całej Grupy Azoty, w tym zakupów strategicznych, tylko w tym roku do europejskich portów przybyło 140 statków z amoniakiem. Sprowadza go już 14 krajów unijnych z 9 różnych kierunków.
- Dla przykładu, tylko w pierwszych sześciu miesiącach tego roku producent nawozów z Norwegii zaimportował spoza UE aż 277 tys. ton amoniaku. Z kolei Holandia, będąc hubem dla rynku gazu, zaimportowała blisko 100 tys. ton amoniaku do sierpnia - wymienia wiceprezes Grupy Azoty S.A. Jak dodaje, największe inwestycje dotyczące produkcji amoniaku powstają już poza Unią Europejską.
Polskie Azoty doszły zatem do podobnych wniosków, jak ich odpowiedniki w innych krajach UE. Żeby przestawić się z własnej produkcji amoniaku na tańszy w ogólnym rozrachunku (mimo kosztów transportu, przeładunku i magazynowania) importowany, koncern chemiczny już zapowiada rozbudowę amoniakowego terminala, zwiększenie zdolności przeładunkowych, budowę nowych zbiorników i rozwój trakcji kolejowej.
Skąd będzie sprowadzany amoniak - tego spółka jeszcze nie zdradza. - Mamy listę firm, które chciałyby z nami współpracować w zakresie jego zakupu - mówi Andrzej Dawidowski, wiceprezes Grupy Azoty S.A, szef segmentu tworzyw i logistyki. - Chcemy wykorzystać potencjał portu, aby w pełni rozwinąć ten nowy kierynek naszego biznesu, optymalizując koszty produkcji - zaznacza.