Dopiero teraz władze miasta próbują zablokować powstanie spalarni odpadów niebezpiecznych na terenie Zakładów Azotowych. Procedury prowadzące do powstania zakładu rozpoczęły się półtora roku temu.
Na powstanie spalarni chemikaliów w obrębie miasta, a konkretnie na terenie Zakładów Azotowych leżących na gruncie Skarbu Państwa swoją zgodę wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie i puławski sanepid. W styczniu tego roku minął czas, w którym swoje uwagi do inwestycji mogli zgłaszać mieszkańcy. Nikt tego nie zrobił. Niebawem prezydent Janusz Grobel miał podpisać decyzję środowiskową, by warszawska spółka mogła już bez przeszkód rozpocząć starania o pozwolenia na budowę. Ten scenariusz jest już jednak nieaktualny.
Podczas czwartkowej radni przyjęli stanowisko, w którym stanowczo sprzeciwiają się lokalizacji spalarni na terenie Puław. Pismo trafi teraz do zarządu Grupy Azoty i Ministerstwa Skarbu Państwa. Wyhamowano także procedurę wydawania decyzji środowiskowej.
- Otrzymaliśmy sygnały, że nie udało nam się skutecznie poinformować społeczeństwa o tej inwestycji. Na wniosek mieszkańców będziemy robić to jeszcze raz - zapowiada Sylwia Żądełek, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta Puławy.
- Jeżeli nasze stanowisko nie zostanie wzięte pod uwagę, to będziemy zmuszeni do takich zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, które wykluczą możliwość powstanie tego typu inwestycji - zapowiada prezydent Janusz Grobel.
To, że władze miasta nie chcą u siebie spalarni niebezpiecznych odpadów nie jest zaskoczeniem. Ale to, że interweniują w tej sprawie dopiero teraz, już tak. Zwłaszcza, że o sprawie wiadomo od 1,5 roku.
Eko Europa Energy chce w Puławach zbudować spalarnię, do której przywożone byłyby różnego rodzaju chemikalia i materiały zawierające związki toksyczne z całego kraju.
Zakład miałby także utylizować odpady medyczne i weterynaryjne. Łącznie do miasta trafiałoby około 8 tysięcy ton tego typu śmieci rocznie.