Pamiętacie Kargula i Pawlaka? Tam wielopokoleniowa wojna obu sąsiadów zaczęła się od zaorania kawałeczka miedzy przez jednego na polu drugiego.
Zbędowice to mała wioska położona na wzgórzach ponad Parchatką. Żeby tu dojechać, trzeba pokonać stromy podjazd leśnym wąwozem. Po wjeździe na szczyt widzimy zwykłą wieś. Każdy ma tu swoje problemy, ale musi liczyć się z tym, że wie o nich każdy mieszkaniec. Tak jak w każdej małej miejscowości.
Kiedy pytamy o historię dwójki skłóconych sąsiadów, jedni się śmieją, a drudzy tylko smutno kiwają głowami. No bo kto to słyszał, żeby się aż tak kłócić. - Przecież to tylko wstyd dla całej wsi. Telewizja nawet przyjechała i chciała nas nakręcić - opowiada mężczyzna spotkany pod sklepem spożywczym.
Dwa tygodnie temu w Zbędowicach pojawiła się policja wezwana przez właścicielkę pola z sadzonkami róż. Na miejscu okazało się,
że w ciągu kilku dni zamieniło się ono
w wyschnięty kawałek ziemi z wystającymi kikutami tylko przypominającymi róże. Cała uprawa była zniszczona. - Kobieta twierdziła, że jeszcze kilka dni wcześniej pole wyglądało normalnie. Krzaki były ładne i zdrowe - opowiada Roman Maruszak, rzecznik puławskiej policji.
Kobieta winą za zniszczenia obarczyła sąsiada, który mieszka naprzeciwko. Właścicielka pola nie chciała z nami rozmawiać. - Nic nie powiem, boję się sąsiada - ucina kobieta i zamyka nam drzwi przed nosem.
Że sprawa nie jest taka prosta, jak się
wydaje, dowiadujemy się od samego sąsiada. Tego, który miał rzekomo oblać róże jakimś opryskiem. - Nie zrobiłem tego - zaprzecza Leszek Skawiński. - Róże obumarły, bo zjadły je robaki.
Sąsiad jest jednak bardziej rozmowny
i wyjaśnia podłoże całego konfliktu.
Prowadzi nas na miedzę. Po lewej jest pole Skawińskiego. Rosną tu m.in. sadzonki klonu i roślin ozdobnych. Po prawej
- pole jego sąsiadki z różami. Pośrodku
wąski kawałek miedzy. I według słów Skawińskiego sąsiadka miała tą miedzę zaorać i bezprawnie wjechać na jego część.
- O, niech pan zobaczy, jak jest krzywo - wskazuje palcem rolnik.
Rzeczywiście miedza odstaje od linii prostej. O jakieś... kilkanaście centymetrów. Ale to nie wszystko. - Kilka miesięcy temu sąsiedzi wyrwali z mojej plantacji osiem sadzonek klonów - dodaje Skawiński.
I dlatego rolnik różobójczym opryskiem
rozpylonym na polu sąsiadki miał się
rzekomo zemścić. Jak było naprawdę, ustali dopiero śledztwo policji. A sprawa zostanie dokładnie zbadana. Funkcjonariusze pobrali próbki róż i sprawdzą, co spowodowało ich obumarcie. Czy robale, czy też ręka złośliwego sąsiada.
Sołtys Zbędowic mówi, że wszystkiemu winna jest ludzka głupota. - Ja nie przesądzam o niczyjej winie, bo tego to chyba nikt nie rozstrzygnie. Ale chciałbym, żeby i jedna, i druga strona dostała karę, którą popamięta. To może ich ocuci i przestaną się wreszcie kłócić - mówi Franciszek Czarnecki.
Policjanci poradzili sąsiadom, żeby rozstrzygnęli spór o miedzę zatrudniając geodetę. Tylko kto zapłaci za jego usługi? Trzeba by się przecież dogadać i podzielić kosztami na pół. A to wydaje się bardzo trudne...