Nagana za "usiłowanie uzyskania zgody na wyjazd szkoleniowy i rzekoma - jak twierdzą związkowcy - samowola w ustalaniu kolejności zabiegów. To kolejna odsłona konfliktu między lekarzami a dyrekcją puławskiego szpitala.
- Ten szpital to prywatny folwark - komentowała Twardowska, nie wykluczając skierowania sprawy do sądu pracy.
Dyrekcja tłumaczyła wówczas, że nie musiała konsultować zmian ze związkowcami, bo wynikają one z ustawy o lecznictwie, do której musi się stosować. To nie jedyny wątek konfliktu w puławskim szpitalu. 25 lipca dyrekcja udzieliła nagany jednemu z lekarzy.
- Chodziło o rzekomą samowolną zmianę kolejności zabiegów oraz usiłowanie, jak to zostało kuriozalnie określone, "uzyskania zgody na wyjazd szkoleniowy”.
Lekarz odwołał się, dyrekcja ma dwa tygodnie na ustosunkowanie się do jego sprzeciwu - mówi Paweł Gajek, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy Specjalności Chirurgicznych w szpitalu. - Lekarz wcale nie zmienił kolejności zabiegów, ale dopisał pacjenta, którego nie udało się zoperować na następny dzień. Wszystko za wiedzą ordynatora.
Jak relacjonuje dr Gajek, następnego dnia ordynator zmienił zdanie. Stało się to w momencie, kiedy pacjent był wieziony na trakt operacyjny. - Mimo to lekarz stwierdził, że zdąży wykonać operację przed kolejnymi zabiegami i tak się stało. Za to dostał naganę - dodaje dr Gajek. - To tylko przykład, ale doskonale obrazuje, co się dzieje w szpitalu i jak dyrekcja traktuje pracowników.
- Z informacji, które uzyskaliśmy od ordynatora wynika, że lekarz samowolnie, wbrew wyraźnym zaleceniom ordynatora oddziału zmienił kolejność zabiegów tego dnia. Nie będziemy tego wyjaśniać szukając rzekomych świadków, bo to ordynator odpowiada za działanie oddziału i kierujemy się jego stanowiskiem - tłumaczy Ewa Warchoł-Sławińska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa. - Co do wyjazdu szkoleniowego, to ordynator nie ma obowiązku zgadzać się na każde szkolenie i to on uznaje, kiedy taki wyjazd jest potrzebny i czy przyniesie korzyści w pracy lekarza i całego oddziału.
Dyrektor dodaje, że lekarz od czasu objęcia funkcji przez obecnego ordynatora uczestniczył w co najmniej czterech kursach szkoleniowych. Żaden inny członek zespołu lekarskiego nie miał okazji uczestniczyć w tylu szkoleniach.
- To dowód na to, że ordynator wiązał duże nadzieje z pracą tego lekarza w zespole i nie był do niego w żaden sposób uprzedzony. Być może w tym wypadku uznał, ze lekarz jest już dostatecznie przeszkolony i taki wyjazd jest zbędny - tłumaczy Warchoł-Sławińska.