Niewypał w Końskowoli na miejscu zabił 10-letniego Mateusza. O rok młodsza siostra Natalia zmarła w szpitalu dwa dni później.
– Dzieciaki leżały w ubraniach, miały pokrwawione twarze. To był straszny widok, którego nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć – mówił Robert, który był na miejscu zaraz po wybuchu.
Dziesięcioletni Mateusz zginął na miejscu. Nieprzytomną Natalię śmigłowiec przetransportował do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie.
– Dziewczynka trafiła do nas w bardzo ciężkim stanie. Miała liczne obrażenia wielonarządowe, w tym urazy czaszki – mówi Agnieszka Osińska, rzecznik prasowy DSK. – Niestety, nie odzyskała przytomności. Lekarzom nie udało się jej uratować. Zmarła w czwartek rano w szpitalu.
Materiał wybuchowy eksplodował w jarze przy ul. Młyńskiej. Według jednego z mieszkańców, dzieci najprawdopodobniej oddaliły się na chwilę od matki, zauważyły coś w chaszczach i poruszyły motyką...
Oprócz ratowników i lekarzy, na miejsce natychmiast przyjechali policjanci i saperzy z jednostki wojskowej w Dęblinie.
– Zabezpieczyliśmy teren i zebraliśmy odłamki. Wstępnie ustaliliśmy, że eksplodował niewybuch z czasów II wojny światowej – wyjaśnia porucznik Tomasz Długi z I Batalionu Drogowo-Mostowego w Dęblinie.
– Czekamy na ostateczne ekspertyzy i opinię biegłego w tej sprawie. Wtedy będziemy mogli stwierdzić, czy wybuchł granat, czy pocisk artyleryjski – mówi Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach. – Zakończyła się już pierwsza sekcja zwłok. Na jutro zaplanowaliśmy kolejną.
Urząd Gminy wspólnie z Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Końskowoli zapewniły już rodzicom dzieci wsparcie psychologa i pomoc socjalną. – Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie – potwierdza Małgorzata Teper z OPS.
Nauczyciele ze szkoły podstawowej, w której uczyli się Natalia i Mateusz, zajęli się też ich najbliższymi kolegami. – Rozmawia z nim pedagog, wychowawcy i ksiądz – mówi Beata Antolak, dyrektor Zespołu Szkół im. Henryka Sienkiewicza w Końskowoli.
Wszyscy jesteśmy bardzo poruszeni tym, co się stało. O wypadku dowiedzieliśmy się chwilę po całym zajściu. Natalia i Mateusz to były wyjątkowe dzieci, grzeczne i spokojne. Nigdy nie mieliśmy z nimi problemów. Rodzice bardzo dbali o ich wychowanie
– wspomina Beata Antolak.
Informacje potwierdza por. Tomasz Długi.
W ciągu roku średnio 3 razy interweniujemy w podobnych sytuacjach w okolicach Końskowoli. Od początku roku wyjeżdżaliśmy już 24 razy do tego typu zdarzeń na terenie całego województwa.