Wkrótce ruszy w Lublinie proces mieszkańca Góry Puławskiej oskarżonego o utopienie w Wiśle swojej 21-letniej dziewczyny. Grozi mu do 25 lat więzienia.
Do tragedii doszło 31 marca. Wszystko zaczęło się od wspólnej libacji alkoholowej kilku osób w Puławach. Kiedy towarzystwo zaczęło się rozchodzić, Piotr M. i Małgorzata M. wspólnie poszli na most na Wiśle. Potem skręcili w kierunku poprzecznej tamy na rzece służącej do jej regulacji. Tam dalej pili alkohol.
W pewnym momencie doszło do kłótni. Małgorzata stała tyłem do rzeki. Wtedy jej chłopak wepchnął ją do wody. Dziewczyna nie miała żadnych szans na ratunek.
Rodzina 21-latki zgłosiła zaginięcie. Tymczasem jej chłopak udawał, że nic się nie stało. Policjantom nie puścił pary z ust, a znajomi którzy pili z nimi alkohol, nie mieli pojęcia, gdzie może być Małgosia. Dopiero po miesiącu jej ciało znalazł wędkarz, który łowił ryby na Wiśle w Borowej. To aż 19 kilometrów od Puław.
Na jej ciele nie było żadnych śladów obrażeń, jednak policjanci podejrzewali, że śmierć może nie być przypadkowa. Jedną z osób typowanych jako potencjalny podejrzany był Piotr M.
Sprawa wyjaśniła się dopiero półtora miesiąca temu. 26-latek był przesłuchiwany w innej sprawie, w której był podejrzany o kradzież psa. Przy tej okazji policjanci zapytali go ponownie o Małgorzatę M. I dopiero wtedy mężczyzna przyznał, że to właśnie on wepchnął ją do rzeki. - Wówczas ujawnił to, co do tej pory mieliśmy jedynie jako poszlaki - mówił nam wówczas Dariusz Lenard.
Piotr M. do wszystkiego się przyznał, a podczas wizji lokalnej pokazał dokładnie, co się wydarzyło na tamie. Jak mówił, w momencie zdarzenia był mocno pijany.
W trakcie śledztwa mężczyzna został przebadany przez biegłych psychiatrów, którzy orzekli, że jest zdrowy.