W Państwowym Instytucie Weterynaryjnym od kilku lat trwa spór zbiorowy pomiędzy dwoma związkami zawodowymi, a dyrektorem jednostki, Krzysztofem Niemczukiem. Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego wystąpiła do ministra rolnictwa o odwołanie szefa instytutu ze stanowiska.
Problem dotyczy głównie zasad wynagradzania pracowników. Podczas marcowego posiedzenia rady Bartosz Sell z NSZZ "Solidarność uznał, że instytut od lat "osuwa się na dno", a brak waloryzacji pensji powoduje, że pracownicy czują się niedoceniani i poniżani.
– Jeżeli osoba będąca na stanowisku sprzątaczki dostaje płacę zasadniczą wyższą od osób odpowiedzialnych za wyniki badań, obsługujących i nadzorujących ten proces i przyrządy wartości kilku milionów złotych, to coś jest nie tak – mówił związkowiec.
Atmosfera strachu
Sell krytykował również budowanie "atmosfery strachu", groźby zwolnień grupowych i sprawy sądowe zakładane przeciwko pracownikom.
– Te wszystkie sytuacje doprowadzają do znacznego odpływu doświadczonej kadry, stopniowej utraty zdolności realizacji wytyczonych instytutowi celów i są realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski – ocenił.
Jako odpowiedzialnych za taki stan rzeczy przedstawiciel "Solidarności" wskazał dyrekcję PIWetu oraz kolejnych ministrów rolnictwa.
W podobnym tonie wypowiadał się także inny przedstawiciel NSZZ "S", Sławomir Kamiński, który za patologiczną uznał sytuację, w której część pracowników otrzymuje więcej pieniędzy z nagród, niż wynagrodzenia zasadniczego.
To grozi destabilizacją
Inaczej sytuację ocenia Marcin Weiner z NSZZ "Wspólne dobro", który przypomniał o nie najlepszej sytuacji finansowej instytutu, którego zysk w ciągu roku miał obniżyć się nawet dziesięciokrotnie. – Jeżeli nie ma pieniędzy w budżecie, doprowadzenie do sytuacji, w której oczekiwane pieniądze zostaną wypłacone, zdestabilizuje firmę – przestrzegał.
Problem w tym, że pracownikom trudno o cierpliwe oczekiwanie na poprawę finansów instytutu, jeśli ich zasadnicze wynagrodzenie jest na poziomie minimalnego. Zdaniem Agnieszki Nawrockiej z "Solidarności" taką płacę lub niższą otrzymuje nawet 70 proc. załogi. Związkowcy proponowali zmiany płacowych regulacji, ale nie zyskały one akceptacji ze strony dyrektora. Dotychczas te płacowe niedostatki były zasypywane nagrodami z zysku. Sytuacja skomplikowała się, gdy zamiast 1,5-2 mln zł rocznie, ten stopniał do poziomu stu kilkudziesięciu tysięcy.
Bezpośrednie zawinienie
Próby złagodzenia konfliktu, w tym mediacje, nie przyniosły oczekiwanego skutku. Według wojewódzkiej rady, ten eskaluje, co w jej opinii może odbić się na działalności instytutu. W związku z tym pod koniec października WRDS zaapelowała do ministra rolnictwa o odwołanie ze stanowiska dyrektora, prof. Krzysztofa Niemczuka.
Zgodnie z dokumentem podpisanym przez przewodniczącego rady, Dariusza Jodłowskiego, dyrektor "dalej prowadzi politykę zastraszania", włącznie z "kierowaniem do organów ścigania wniosków i oskarżeń z błahych powodów, bez podjęcia rzeczywistej próby dialogu. (...) Zdaniem Jodłowskiego konflikt w PIWecie jest sprawą "bezpośrednio zawinioną" przed dyrektora. W piśmie do ministra rolnictwa rada sugeruje, by ten odwołał Niemczuka, ale doceniając jego wiedzę i doświadczenie, pozostawił na stanowisku naukowym.
Gdzie te nieprawidłowości?
Krzysztof Niemczuk przyznaje, że sytuacja jest trudna. Apel rady o jego odwołanie nazywa jednak zaskakującym. W jego opinii, działania rekomendowane przez stronę społeczną były przez niego wykonywane. Jako przykład podaje udział w mediacjach oraz zatrudnienie niezależnego audytora.
– Raport wykonany przez specjalistę nie wykazał żadnych nieprawidłowości po stronie dyrektora, a zalecił określone działania szczególnie organizacjom związkowym, które wszczęły konflikt – informuje dyrektor PIWetu, przypominając o tym, że jedna z nich nie popiera konfliktu i "współpracuje z dyrekcją".
– Trudno jest mi skomentować, co legło u podstaw takiego apelu rady, szczególnie kiedy procedura wskazana w jej stanowisku jest w toku – mówi prof. Niemczuk, przypominając jednocześnie o przeprowadzanych w instytucie czterech kontrolach. Dwóch z ramienia resortu rolnictwa i dwóch z Państwowej Inspekcji Pracy.
– Żadnych nieprawidłowości nie stwierdzono – podkreśla szef instytutu. Tymczasem, jak zaznacza nasz rozmówca, dyrekcja PIWet pozostaje gotowa do dalszej współpracy z mediatorem i czeka na "dalszy bieg zdarzeń, na który nie ma proceduralnego wpływu".