Wójt gminy Borki ruszył na wojnę ze strażakami-ochotnikami z Woli Osowińskiej. Każe im w remizie montować liczniki i płacić za wodę wykorzystaną w toalecie czy kuchni. Druhowie są zdumieni decyzją wójta. I nie zamierzają płacić
Wólka Osowińska to wieś położona w powiecie radzyńskim. Gminą zarządza wójt Radosław Sałata. Wójt zażądał, aby każda z 11 działających w gminie OSP zamontowała licznik i ponosiła koszty wody używanej w łazience czy kuchni.
Urząd gminy pismem z dnia 16 czerwca, podpisanym przez Renatę Leszcz, sekretarza gminy, poprosił prezesów OSP o zawarcie umowy na dostawę wody z gminnym Zakładem Gospodarki Komunalnej w Borkach. Jednocześnie w tym piśmie zadeklarował, że koszt wody użytej do celów pożarniczych gmina będzie rekompensować ZGK w Borkach. Ale już za wodę użytą z toalecie czy w kuchni strażacy muszą płacić.
– Chcę zauważyć, że woda w niektórych budynkach OSP jest używana do celów bytowych, m.in. w czasie kiedy decydujecie się Państwo na wynajęcie obiektu innym osobom na zorganizowanie przyjęć i imprez – czytamy w piśmie wystosowanym do prezesów gminnych OSP podpisanym przez sekretarz Renatę Leszcz. Za te wodę gmina nie chce płacić.
Prosty chłop nie rozumie
– Ja jestem prosty chłop i nie wiem, o co wójtowi chodzi z tą wodą. Przez lata nikt od nas nie żądał montażu licznika, umowy i płacenia za wodę używaną w łazience czy w kuchni – mówi Franciszek Czeczko, prezes OSP w Wólce Osowińksiej. – Nigdy nikomu nie wynajmujemy sali w remizie za pieniądze.
Bezpłatnie korzysta z niej nasza szkoła czy Koło Gospodyń Wiejskich. Zdarza się, że ktoś zorganizuje uroczystość rodzinną, ale za to też nie pobieramy opłat. Jeśli ktoś wspomoże nas skromną dotacją, to przeznaczamy ją na cele statutowe naszej OSP. Nie prowadzimy działalności gospodarczej – dodaje prezes Czeczko.
– Każda woda dostarczana przez Zakład Gospodarki Komunalnej musi być opomiarowana. Inną kwestią jest to, kto płaci za wodę. Nie może być sytuacji, że woda dla OSP jest ewidencjonowana jako strata, nie odpowiada to prawdzie – ripostuje wójt Radosław Sałata. Jednocześnie deklaruje, że gmina nie uchyla się od pomocy finansowej OSP, do której jest zobowiązana prawem, w ramach ustawy o ochronie przeciwpożarowej. – Działalność OSP to nie tylko działalność związana z udziałem w akcjach ratowniczych, ale także m.in. kulturalna, czy sportowa. Dodatkowo strażacy wynajmują salę na różnego rodzaju uroczystości rodzinne czy okolicznościowe. Zgodnie ze stanowiskiem Regionalnej Izby Obrachunkowej tylko koszty działalności OSP związane z ochroną przeciwpożarową mogą być pokrywane z budżetu gminy – podkreśla wójt.
Jak grochem o ścianę
Ale do strażaków te argumenty nie docierają. – Żądanie wójta gminy Borki to jakieś kuriozum. Z ustawy wyraźnie wynika, że utrzymanie jednostek OSP należy do zadań gminy. Moim zdaniem wójt nie rozumie ustawy o ochronie przeciwpożarowej – mówi Marian Starownik, prezes Zarządu Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Lublinie. – Pytam zatem, czy strażacy po powrocie z akcji mają z własnych środków zapłacić za wodę do mycia? Czy korzystanie z toalety też ma być płatne? – pyta Starownik.
Jednocześnie podkreśla społeczną rolę OSP. Z miejscowej remizy korzysta m.in. lokalna szkoła organizując uroczystości z okazji świąt narodowych. W budynku często też spotykają się panie z koła gospodyń wiejskich. Nikt nie płaci za korzystanie ze strażackiego lokum. – Druhowie nie prowadzą działalności gospodarczej, to skąd wezmą na opłaty za wodę. Z taką sytuacją spotykam się pierwszy raz. Jest to ewenement na skalę wojewódzką, a być może krajową – dodaje wyraźnie poirytowany Starownik.
Na razie prezes Czeczko nie zamierza podpisywać umowy na dostawę wody. – W naszej OSP jest 29 czynnych strażaków. Wszyscy działają społecznie. Czy mam ich obciążać kosztami zużytej wody w toalecie czy w kuchni? Tu nie chodzi o pieniądze, ale o zasady – podkreśla prezes.