Rozmowa z Pawłem Krasowiczem, ratownikiem medycznym i dyspozytorem Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie
Służby medyczne apelują o pomoc, bo brakuje środków ochrony m.in. maseczek, kombinezonów, środków dezynfekcji. Jak wygląda sytuacja ratowników w Lublinie i regionie?
Dostajemy wsparcie od firm oraz osób prywatnych, które szyją maseczki, ale też dostarczają inne środki ochrony i posiłki, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Pozyskujemy też środki ochrony na własną rękę. Można jednak powiedzieć, że z ich zapasem jesteśmy „na styk”. Zużywamy ich na bieżąco naprawdę dużo. Przyłączamy się do apelu o wsparcie, bo każda pomoc jest teraz na wagę złota. Zdarza się, że ratownicy często są pomijani w takich apelach, a tak naprawdę to my jesteśmy na pierwszej linii frontu i jako pierwsi mamy kontakt pacjentem.
Zdarzyło się, że zabrakło sprzętu?
Dotychczas nie było takiej sytuacji, żeby karetka wyjechała bez zabezpieczeń. Bezpieczeństwo ratowników medycznych to podstawa. Wystarczy, żeby jedna osoba zakaziła się koronawirusem i cała stacja kwalifikuje się do kwarantanny i jest wyłączona z pracy. Okrojona obsada to duży problem, bo musimy przecież jeździć też do pacjentów, którzy wzywają pogotowie z innych powodów, często w stanach nagłych jak udar czy zawał. Przyjęliśmy zasadę, że do każdego pacjenta jeździmy zabezpieczeni w maseczki, gogle i rękawice. Zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę każdy może być zakażony, bo nie sposób przebadać wszystkich pod tym kątem. Ponadto, mimo akcji w mediach społecznościowych #niekłammedyka, nadal wiele osób ukrywa, że mogły być narażone na zakażenie. Dlatego zabezpieczamy się przed każdym wyjazdem, co automatycznie wpływa na bardzo duże zużycie tych środków. Według zaleceń ministra zdrowia kombinezony zakładamy tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z potwierdzonymi przypadkiem.
Dużo jest wyjazdów związanych z koronawirusem?
Tylko w samym Lublinie i najbliższych okolicach jeżdżą dwie karetki dedykowane pacjentom z podejrzeniem lub potwierdzeniem zakażenia koronawirusem, a także do pobierania i transportu próbek pobranych np. od osób przebywających w kwarantannie. Nazywamy je Korona 1 i Korona 2. Łącznie realizują około setki wyjazdów na dobę. Podobne zespoły jeżdżą w regionie m.in. w Łukowie, Chełmie i Zamościu. Pracy jest tyle, że jeździmy non stop.