Rozmowa z Robertem Makarewiczem, trenerem piłkarek nożnych Górnika Łęczna
Jak oceni pan sobotni mecz z Medykiem Konin, który zakończył się waszym zwycięstwem?
- To nie jest pierwszy mecz, gdzie pokazujemy, że mamy olbrzymią wartość na ławce rezerwowych. Idealnie zagrały nam zmiany. Byliśmy jednym zespołem od pierwszej do ostatniej minuty. Widać, że jesteśmy na wznoszącej fali.
Czujecie, że jesteście bliżej mistrzostwa Polski?
- Jesteśmy blisko czuba tabeli i to powoduje dużo emocji. W meczu z Medykiem staraliśmy się je hamować i pograć jak najdłużej piłką. Było kilka okazji do otworzenia wyniku, ale futbolówka nie chciała wpaść do siatki. Przypomnę, że przed sezonem skazywano nas na pożarcie. Budowaliśmy tę drużynę od podstaw, dlatego te wyniki tak cieszą. Procentuje ciężka praca dziewczyn, a także warunki stworzone przez klub.
Którego z przeciwników, którzy wam pozostali do końca rozgrywek obawia się pan najbardziej?
- Wiadomo, że wszyscy czekają na spotkanie z KKS Czarni Antrans Sosnowiec. Najpierw jednak czeka nas długi wyjazd do Bielska-Białej. Rekord jest zdegradowany do I ligi i na pewno zagra bezkompromisowo. Musimy dobrze przepracować najbliższy mikrocykl. Warto też pamiętać o pauzach związanych z żółtymi kartkami. W Bielsku-Białej nie wystąpi w związku z tym Klaudia Lefeld. Trzeba tak zaplanować skład, żeby nie wykartkować się na mecz z Czarnymi.
Co będzie kluczowe w walce o mistrzostwo Polski?
- Zdobywanie punktów z zespołami, które już o nic nie walczą. Dodatkowo trzeba również pokonać Czarnych.
Gdzie Górnik Łęczna ma przewagę nad resztą stawki?
- Myślę, że w zespole. Nie mamy wybitnych zawodniczek, ale stworzyliśmy kolektyw. Nawet nasza najskuteczniejsza piłkarka, Chinonyerem Macleans dołączyła do nas z niższej ligi i nikt nie spodziewał się takiej eksplozji formy w jej wykonaniu.
Myślałem, ze wskaże pan na ławkę rezerwowych...
- Ale to my sami stworzyliśmy możliwość tego, że ławka rezerwowych jest gotowa do gry. Zawodniczki znajdujące się na niej często nie mają nawet 18 lat. Dawaliśmy w trakcie sezonu szansę występów młodym piłkarkom. One nabrały doświadczenia i teraz to widać.
Wspomniał pan o Chinonyerem Macleans. Czy Nigeryjka sięgnie po tytuł królowej strzelczyń?
- Nie interesuje mnie to. W poprzednim sezonie miałem dwie królowe – Ewelinę Kamczyk i Nikolę Karczewską. Obie już poszły w świat. Wolę oddać tę koronę w zamian za mistrzostwo Polski i grę w Lidze Mistrzyń.