W naszym regionie jest ponad 2 tys. gospodarstw ekologicznych.
Jan i Eugenia Budzyńscy postawili na ekologię 10 lat temu. W swoim gospodarstwie w Grądach, gm. Ludwin, uprawiają owoce i warzywa.
– Najgorsze były pierwsze dwa lata. To okres przejściowy, kiedy nie wolno stosować żadnych środków chemicznych, ale nie można się jeszcze posługiwać certyfikatem ekologicznym. Były ogromne problemy z wydajnością i chwastami – opowiada Eugenia Budzyńska. Dziś nie narzeka. – Klienci przyjeżdżają do domu, w tygodniu dowozimy je też do Lublina, a od roku w każdą sobotę jeździmy do Warszawy na BioBazar.
– Tam są głównie wielkie gospodarstwa produkujące na masową skalę, a ludzie szukają czegoś nowego. – tłumaczy Tomasz Obszański, właściciel firmy "Barwy Zdrowia” z Tarnogrodu. – W Lubelskiem mamy działki, przydomowe ogródki, a rolnictwo jest bardzo rozdrobnione. Tutaj wszystko jest zdrowe, nawet jak nie ma na to papierów.
Obszański prowadzi gospodarstwo ekologiczne od 1992 r., ale powoli myśli o zmianie profilu.
– Jeden z powodów to ogromna machina proceduralna – mówi. I podaje przykład: Jeśli nie ma ekologicznych nasion danego gatunku, to musisz starać się o specjalne pozwolenie, by takie nieekologiczne nasiona posiać na ekoglebie. Plus cała ta papierologia związana z prowadzeniem rejestru upraw.
Urzędnicy bronią się, że restrykcyjne przepisy to wymóg Unii Europejskiej. Rolnicy coraz mniej w to wierzą.
– Ostatnio byłem w gospodarstwie ekologicznym w Szwecji. Tam tak nie jest – mówi Obszański.
Produkty ekologiczne w krajach Unii Europejskiej są droższe średnio o 20-30 proc. W Polsce ta różnica jest jeszcze większa, ale eksperci przewidują, że wraz z rosnącym popytem ceny te będą spadać. Przestawienie tradycyjnej gospodarki na produkcję ekologiczną trwa ok. 2-3 lat.
– Zainteresowani taką produkcją powinni się skontaktować z Lubelskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. Są tam osoby, które zawsze służą radą – radzi dyrektor Tatara.