Przesadzanie drzew zawsze niesie ryzyko porażki. Kilkunastoletnie okazy trudno się przyjmują. Poza tym to bardzo kosztowna operacja, wymagająca udziału wielu ludzi i maszyn.
Przed wojną przesadzano wieloletnie sady ponieważ drzewa owocowe rodziły po kilku, kilkunastu latach i nie tak często jak dziś. Były zatem bardzo cenne. Okopywano głębokim rowkiem ziemię wokół drzewa i czekano, aż zamarznie. Wtedy drzewo wyciągano z dołu i na workach, zabezpieczając pień przed uszkodzeniem, przeciągano na nowe miejsce.
– Dzisiaj stosuje się metodę podobną – tłumaczy Dejneko. – W pierwszym roku opracowuje się bryłę korzeniową okopuje się dookoła rowkiem. Średnica takiego okręgu zależy od wielkości korony drzewa. Między bryłę, a teren wkłada się ekran – czarną folię budowlaną. Między ekran a korzenie wsypuje się zasobną ziemię, żeby stworzyć roślinie dobrą strefę do powstawania nowych włośników. Drzewo cały czas czerpie pokarm głębszymi korzeniami. Należy je systematycznie podlewać, a najlepiej wrzucić hydrożel, który chłonie wodę i ją oddaje.
Po przeniesieniu w nowe miejsce przycina im się mocno koronę i usuwa liście po to, żeby drzewo mogło odbudować strefę korzeniowo-włośniczkową. Pnie trzeba owinąć mchem i jutą, bo pozbawione gałęzi i listowia drzewo narażone jest na zbyt silne promienie słoneczne. Trzeba je systematycznie podlewać i zasilać także w następnych latach po przesadzeniu.
– Takie drzewo przez parę lat będzie skarlałe – dodaje Dejneko. – Nigdy też nie osiągnie swojej świetności.
Nie każde drzewo nadaje się do przesadzania. Lepiej rokują te o systemie wiązkowym korzeni jak klon czy lipa, źle te o palowym – jodła.
– Przesadzanie starych drzew zawsze niesie ryzyko porażki – mówi Dejneko. – Drzewa kilkunastoletnie trudno się przyjmują. Poza tym jest to operacja bardzo kosztowna, wymagająca udziału wielu ludzi, a często też maszyn.