Według ekspertów, import modyfikowanej genetycznie śruty sojowej to konieczność. - Bez soi z Argentyny hodowla drobiu i trzody upadnie - ostrzegają
Problem w tym, że śruta sojowa, która kupujemy głównie w Argentynie, jest genetycznie modyfikowana. A zgodnie z polskimi przepisami, do żywienia zwierząt nie można wykorzystywać surowców GMO. W praktyce jednak, do 1 stycznia 2017 r. na ten zakaz obowiązuje moratorium. Okazało się bowiem, że bez importowanej soi hodowla drobiu i trzody upadnie.
Rząd miał znaleźć alternatywne surowce, które mogą zastąpić śrutę sojową GMO. Program "Ulepszanie krajowych źródeł białka roślinnego, ich produkcji, systemu obrotu i wykorzystania w paszach” na lata 2011-2015 zakładał m.in. opracowanie nowych, bardziej wydajnych odmian roślin białkowych.
By zachęcić rolników do zwiększenia produkcji roślin strączkowych i motylkowych od 2010 r. wprowadzono specjalne dopłaty. Okazało się jednak, że w tak krótkim czasie trudno znacząco zwiększyć uprawy roślin wysokobiałkowych. Nie wypalił też pomysł sprowadzania soi bez GMO z Ukrainy.
Resort rolnictwa zapewnia, że wciąż poszukuje możliwości zastąpienia soi m.in. poprzez większe wykorzystanie śrut słonecznikowej i rzepakowej. Rządowy program przedłużony zostanie na kolejne lata (2016-2020), będą też dopłaty do upraw strączkowych i motylkowych, a instytuty badawcze pracują nad unowocześnieniem technologii uprawy soi niemodyfikowanej.
W opinii Wiesława Dzwonkowskiego z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, do 2017 r. nie jest możliwe zastąpienie śruty sojowej innym białkiem pochodzenia roślinnego. Tym bardziej, że produkcja zwierzęca będzie rosła. W dodatku uprawa roślin strączkowych i motylkowych jest nieopłacalna, a przemysł nie jest zainteresowany wykorzystywaniem do produkcji pasz droższych komponentów.
Według dyrektora spółki paszowej De Heus, śrutę sojową w znacznym stopniu można zastąpić krajową śrutą rzepakową.
- Jeżeli chodzi o aminokwasy, to obie śruty wzajemnie się uzupełniają - mówi Witold Obidziński. - Śruta rzepakowa jest najbardziej przydatna w karmieniu bydła, a najmniej drobiu - dodaje.
Obidziński przyznaje, że przemysł unika komponentów rzepakowych, bo rolnicy nie chcą kupować takich pasz. Gdyby jednak udało się przekonać hodowców, to można by zmniejszyć import soi o połowę - do ok. 800 tys. ton.