Wiśnie najlepiej smakują prosto z drzewa! – zachęca sadownik z okolic Nałęczowa, który przy wyjeździe z plantacji postawił wagę. – Kilogram owoców zerwanych własnoręcznie kosztuje symboliczną złotówkę – informuje. Takich ofert jest coraz więcej. Polscy rolnicy podchwycili sprawdzony zachodnioeuropejski pomysł.
– Po raz pierwszy zamieściłem ogłoszenie w internecie. Ludzie dzwonią, ale jeszcze nikt nie przyjechał – przyznaje Marek Tęsny, rolnik z gminy Wilkołaz (powiat kraśnicki), który zaprasza na swoją plantację malin za pośrednictwem serwisu myzbieramy.pl.
– Można zerwać owoce samemu albo kupić już zerwane – mówi pan Marek. – Cena 3,5-4 zł/kg. W mieście ceny są dużo wyższe. Moja córka, która pracuje w Warszawie, za tackę malin 125 g płaci 4 zł, czyli 32 zł za kilogram. A u mnie jest dużo taniej. I na świeżym powietrzu można pobyć.
Sam zbierasz, sam ważysz
„Zapraszam do sadu wiśniowego pod Nałęczowem po zdrowe smaczne wiśnie. Każdy może urwać tyle ile potrzebuje” – zachęca na myzbieramy.pl inny rolnik z naszego regionu. – „Przy wyjeździe stoi waga. Za zerwane owoce zapłacisz symboliczne 1 zł za kilogram”.
– Jak ktoś sam zrywa, to płaci za śliwki złotówkę. Te już zerwane kosztują 2-3 zł – mówi pan Jacek, sadownik z powiatu krasnostawskiego, który ogłasza się także na olx.pl. – Owoce sprzedaję w hurcie i detalu. Internetowe ogłoszenia traktuję jako dodatkowe źródło dochodu. Miałem już kilka telefonów – przyznaje.
„Maliny z ogrodu, a nie z plantacji. Nigdy nie były pryskane i nawozowane” – pisze w ogłoszeniu pani Teresa z powiatu zamojskiego. Kobieta podkreśla, że „warto zainwestować w zdrowie”. Cena za kilogram własnoręcznie zerwanych malin to 3 zł. W bonusie „kilogram śliwek lub jabłek”.
– To córka podsunęła mi ten pomysł z ogłoszeniem – przyznaje w rozmowie z nami pani Teresa.
Tłum po darmowe maliny
Niektórzy owoce oferują nawet za darmo.
– Nasze motywacje, żeby rozdawać maliny nie są stricte ekonomiczne. Wiemy, że przy obecnych cenach w ogóle nie opłaca się ich zbierać. Sami nie mamy czasu tych ich zrywać i dlatego chcemy je udostępnić publicznie – tłumaczy pan Łukasz, który informację o darmowych owocach, które możne zerwać na plantacji w okolicach Garbowa k. Lublina zamieścił na portalu społecznościowym. – Szczerze mówiąc zasięg, jaki wygenerował ten post na Facebooku przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Myślę, że skontaktowało się z nami ok. 50 osób zainteresowanych zrywaniem malin. Umawiamy ludzi na konkretne dni, np. na godz. 15 w poniedziałek.
Zachód już to sprawdził
– Takie ogłoszenia to bardzo dobry pomysł. Przyszedł do nas z zachodu – komentuje Piotr Burek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. – Do tej pory nie było aż tak bardzo praktykowany jak obecnie, kiedy ceny owoców na skupie są tragiczne niskie. Poza tym taka forma - własnoręczne zbieranie owoców - ma także walor poznawczy. Taka osoba poznaje specyfikę pracy rolnika. Przekonuje się, że wcale nie jest to lekka praca.
Taki pomysł ma też jeszcze jedną zaletę. – Niezebrane owoce, a dokładnie ich pozostałości, mogą powodować rozwój chorób grzybowych – tłumaczy prezes LIR.