Przez bobry mamy same szkody – żalą się rolnicy z powiatu łęczyńskiego. – Mam już 18 ha podmokłych łąk – mówi Marek Wach, rolnik z gminy Ludwin.
Na podmokłych łąkach znikają gatunki traw i innych roślin wykorzystywanych na paszę dla zwierząt. W ich miejsce pojawiają się sitowie, trzciny i turzyce, które nie mają żadnej wartości paszowej. Mogą być tylko wykorzystywane jako ściółka dla zwierząt.
– Taka sytuacja jest od trzech lat. Ja już mam około 18 ha podmokłych łąk – żali się Marek Wach, rolnik z gminy Ludwin. – Moim zdaniem, rozwiązanie jest tylko jedno: trzeba udrożnić rzekę w sposób mechaniczny.
Problem rolników zauważyła już Lubelska Izba Rolnicza, która zaapelowała do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie o podjęcie działań, których "efektem będzie zmniejszenie populacji bobrów”.
– Zarówno na Roztoczu, jak też na terenie naszego powiatu bobry rozmnożyły się bardzo szybko – mówi Bogdan Janociński, przewodniczący Rady Powiatowej LIR Powiatu Łęczyńskiego. – Tak duża liczba tych zwierząt powoduje znaczne straty w rolnictwie. Bobry to sympatyczne zwierzęta, ale w przyrodzie musi być równowaga.
Innym rozwiązaniem jest odstrzał zwierząt. Ale na to potrzebna jest zgoda RDOŚ. – Nie jest to częsta praktyka. W 2011 roku wpłynęły zaledwie cztery takie wnioski – dodaje Duklewski.
W odpowiedzi na postulat rolników RDOŚ proponuje montaż rur przelewowych na tamach. Zdaniem urzędników, pozwoli utrzymać odpowiedni poziom wody w rozlewisku. Tak, by i bobry, i ludzie byli zadowoleni.
– Propozycja RDOŚ nie rozwiązuje problemu – kwituje Janociński. – Liczymy, że temat zostanie podjęty jeszcze raz.
Rolnicy, którzy ponieśli straty spowodowane działalnością bobrów mogą starać się o rekompensatę. O początku 2011 r. do RDOŚ wpłynęło ok. 300 wniosków na sumę ponad 350 tys. zł.