„Nic nie wiemy”, „Nie mamy żadnych wytycznych” „Trochę to jest pic na wodę” – usłyszeliśmy wczoraj w kilku punktach skupu jabłek w naszym regionie, które mają realizować rządowy program stabilizacji cen. Sadownicy czują się oszukani.
Interwencyjny skup jabłek przemysłowych w kraju (po 25 gr/kg) to odpowiedź na nadwyżkę tych owoców na rynku i niskie ceny w skupach.
– Podejmujemy działania, które sprawią, że ta dramatycznie niska cena wynosząca 10, 12, czy 15 groszy za kilogram pięknych polskich jabłek nie będzie dalej na rynku tolerowana – podkreślał pod koniec ub. tygodnia minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
„Szef resortu podziękował firmie giełdowej Eskimos S.A. za podjęcie decyzji o rozpoczęciu działań stabilizujących, które nastąpią od najbliższego poniedziałku” – czytamy też w komunikacie resortu.
Na wykonanie „tak dużej, skomplikowanej, również pod względem logistycznym, operacji pozwalającej na zagospodarowanie pół miliona ton jabłek przemysłowych” Eskimos S.A. dostał od państwa gwarancje kredytowe.
Wczoraj spółka opublikowała na swojej stronie internetowej listę punktów odbioru jabłek przemysłowych w ramach rządowego programu. Jeszcze wczoraj rano podawała też ich numery telefonów. Skontaktowaliśmy się z kilkoma z ośmiu punków w naszym regionie.
– Na tę chwilę nic nie wiemy – usłyszeliśmy w jednym. – To trochę jest pic na wodę, fotomontaż.
Punkt drugi: – Nie mamy żadnych wytycznych. A telefony się urywają.
Trzeci: – Może w środę coś będzie wiadomo?
Czwarty: – Jesteśmy w trakcie podpisywania umowy z Eskimosem, ale to wszystko jeszcze potrwa.
Ministerstwo rolnictwa od sprawy się odcina. – Rząd jako taki nie prowadzi takiej interwencji na rynku. To firma Eskimos wyszła z tą propozycją – usłyszeliśmy w biurze prasowym resortu.
Sama spółka milczy. – Skrzynka jest pełna. Spróbuj później – to jedyny komunikat, który można było usłyszeć dzwoniąc wczoraj pod numery Eskimosa. Odpowiedzi na pytania wysłane mailem też nie otrzymaliśmy.
Tymczasem w skupie interwencyjnym uczestniczy też Lubelski Rynek Hurtowy w Elizówce, który od poniedziałku kupuje jabłka od rolników w zakładach Lubsadu w Motyczu i Poniatowej.
Sadownicy wożą też owoce do Spółdzielni Ogrodniczej w Bobach. – Zawiozłem ponad 3 tony jabłek, ale okazało się, że tę wyższą cenę 25 groszy za kg dostane tylko za 20 proc. dostarczonych jabłek. Za resztę mają zapłacić mi dużo mniej – denerwuje się jeden z sadowników, który wczoraj zadzwonił do naszej redakcji.
– Poniekąd tak – mówi Marian Rychter, prezes tej spółdzielni, zapytany czy prowadzi skup interwencyjny jabłek. I tłumaczy: – W poniedziałek Elizówka dała nam dzienny limit w wysokości 50 ton jabłek. Cena za tę ilość to 25 gr/kg. Tyle, że w poniedziałek kupiliśmy w sumie 200 ton, czyli tylko ¼ mogliśmy kupić po te 25 groszy. Resztę w cenie rynkowej – 14 groszy. Żeby było sprawiedliwe to każdy z rolników, który sprzedał u nas jabłka 25 procent dostarczonego towaru będzie mieć w wyższej cenie – po 25 groszy, a część w niższej.