Ponad 90 zdrowych świń zutylizowano w piątek u Ewy Biernackiej, sołtys wsi Rudniki (gm. Międzyrzec Podlaski). W gospodarstwie, gdzie nie stwierdzono afrykańskiego pomoru świń.
To było drugie podejście do utylizacji w tym gospodarstwie, bo tydzień temu rolnicy z okolicznych miejscowości zablokowali dojście do chlewni dla inspekcji weterynaryjnej. A ta stwierdziła wcześniej, że Biernaccy nie spełniają wymogów bioasekuracji, a w związku z tym że są w strefie zapowietrzonej, konieczna jest utylizacja zdrowych świń.
– Przez tydzień udało się to przetrzymać, bo zależało mi na nagłośnieniu tego. Żeby ludzie zobaczyli co się dzieje w naszych stronach, jak się niszczy małych rolników – mówi Ewa Biernacka. – Z tego żyliśmy, z hodowli prosiąt do dalszego chowu – tłumaczy.
W piątek zgodziła się jednak na utylizację 76 prosiąt, 15 macior i jednego knura. – Dlatego, że prosięta były już zaduszane przez maciory, nie mieliśmy gdzie ich przemieścić. 40 prosiąt powinno już być przekazanych do dalszego chowu, mieliśmy chętnych odbiorców, ale w związku z tym, że strefa zapowietrzona tu jest, nie mogliśmy ich sprzedać – dodaje Biernacka. Za likwidację tych kilkudziesięciu świń Biernaccy dostaną 18 tys. zł rekompensaty. Ale do końca 2018 roku nie mogą wstawiać tuczników do swojej chlewni.
Świnie utylizowane były na miejscu w chlewni. Inspekcji weterynaryjnej ubranej w specjalne kombinezony towarzyszyła policja, która zabezpieczała teren.
– To straszne, prosięta piły mleko od zabitej maciory – opowiadał tuż po wyjściu z chlewni Jan Biernacki.
Utylizacji w Rudnikach przyglądał się też poseł Jarosław Sachajko, przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa z Kukiz'15 . – Widoki i wrażenia są straszne. Aczkolwiek ekipa działała sprawnie. Ale problem jest taki dlaczego to się musiało wydarzyć – zwraca uwagę Sachajko. – Nie widzimy realnych działań rządu. Prezes Jarosław Kaczyński powinien dotrzeć do ministra Szyszki z przesłaniem aby wybić populację dzików, bo to główny wektor tej choroby – podkreśla Sachajko.
W samym tylko powiecie bialskim w tym roku stwierdzono już blisko 40 ognisk ASF. To najwięcej w województwie lubelskim. Już ponad 1320 rolników z tego terenu złożyło deklaracje o rezygnacji z hodowli trzody. W obszarach zapowietrzonych u rolników którzy nie spełniają wymogów bioasekuracji wybija się zdrowe świnie.
– Każdy powinien zrozumieć, że utylizacja zdrowych świń to forma marnotrawstwa i nieradzenia sobie z tą sytuacją, a przecież wirus postępuje – zaznacza Adam Olszewski, rolnik z OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. – Nikt nie słucha rolników, że trzeba konkretnie podejść do wybijania dzików – dodaje Olszewski. Zapowiada, że jeżeli będzie trzeba, to rolnicy będą się organizować i blokować utylizacje zdrowych świń w innych gospodarstwach.
– Prowadzę rozmowy z adwokatami. Trzeba zebrać setki ludzi i przygotować pozew zbiorowy przeciwko państwu o potężne odszkodowania. Chodzi o koszty które rolnicy ponoszą teraz przy likwidacjach hodowli i o to co dalej mają robić w gospodarstwach – podkreśla z kolei Marek Sulima, radny powiatu bialskiego.
Przypomnijmy że do premier Beaty Szydło o podjęcie natychmiastowych działań w związku z ASF zaapelowali starostowie czterech powiatów: bialskiego, radzyńskiego, parczewskiego i włodawskiego.