Do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach od 12 sierpnia przywożone są śnięte ryby wyłowione z Odry. W laboratoriach jest już około 90 próbek. Na razie metali ciężkich ani pestycydów w „niepokojących stężeniach” nie stwierdzono.
Po katastrofie ekologicznej na Odrze naukowcy z puławskiego PIWetu mają pełne ręce roboty. Długi weekend wielu z nich spędziło w laboratoriach przy al. Partyzantów. Dotychczas dostarczono tam już blisko 90 próbek śniętych ryb z Odry. Od blisko tygodnia do Puław docierają one w trybie ciągłym, 24 godziny na dobę.
– Jesteśmy cały czas w trakcie badań. Część wyników już znamy. Komunikowała o nich minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. W części próbek nie stwierdziliśmy metali ciężkich ani pestycydów w niepokojących stężeniach, podobnie jak w przypadku radionuklidów – informuje prof. Krzysztof Niemczuk, dyrektor instytutu.
Dotychczas „na określonym etapie” zakończyły się badania ponad 50 próbek. Jak tłumaczą naukowcy z Puław, cykl badawczy w tym przypadku trwa od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin. Nowe wyniki są przekazywane odpowiednim służbom, w tym Inspekcji Weterynaryjnej i Ministerstwu Rolnictwa, jak również Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Dyrektor PIWetu tłumaczy, że badania cały czas prowadzone pod kątem występowania metali ciężkich, toksyn, czy pestycydów. – Oznaczamy w sumie ponad 300 wskaźników chemiczno-toksykologicznych i trudno na tym etapie komentować wyniki badań, które jeszcze nie są zakończone. Należy je łączyć z badaniami wykonywanymi w innych laboratoriach. Badania prowadzone są również przez inspekcję sanitarną, inspekcję ochrony środowiska, a także w innych instytutach badawczych i uczelniach publicznych – wyjaśnia nasz rozmówca.
Co zatem zabiło ryby w Odrze? Jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie nie otrzymaliśmy.
Do Puław na badania mogą trafić też martwe małże z Zalewu Zemborzyckiego. Próbki zostały już pobrane przez inspektorów sanitarnych. PIWet deklaruje gotowość do przeprowadzenia właściwych badań, o ile otrzyma takie zlecenie. W środę ponad tona martwych małży z zalewu trafiła do zakładu utylizacji należącego do puławskiego Bacutilu. Spółka ma doświadczenie w zadaniach tego rodzaju. W poprzednich latach zajmowała się martwymi małżami wyłowionymi ze zbiorników w powiecie zamojskim.