Udana wyprawa do Chin Aleksandry Mirosław. Zawodniczka KW Kotłownia Lublin w sobotę wystąpiła w finale Pucharu Świata we wspinaczce sportowej na czas, który był rozgrywany w Wujiang. Mimo problemów w eliminacjach Polka zrobiła swoje podczas decydującej rozgrywki. Nie tylko okazała się najlepsza, ale zrobiła to też prawie w rekordowym czasie. Prawie, bo „tylko” wyrównała swoje osiągnięcie – 6,24 sekundy.
W eliminacjach Mirosław nie ukończyła jednego ze swoich biegów. Efekt? Do finałów przystąpiła dopiero z szóstej pozycji z rezultatem 6,87.
To nie przeszkodziło jednak reprezentantce Biało-Czerwonych wrzucić do gabloty kolejny pamiątkowy puchar. W sobotę spisywała się zresztą zdecydowanie lepiej.
Zarówno w ćwierćfinale, jak i półfinale pokonywała rywalki z czasem 6,33. O przepustkę do ostatniego biegu walczyła zresztą z inną Polką – Aleksandrą Kałucką, która nie ukończyła wyścigu. W finale próbowała pomścić ją… siostra. Natalia Kałucka też nie dała jednak rady faworytce. Wynik 6,75 był niezły, ale Mirosław pobiegła zdecydowanie szybciej i wyrównała swój własny rekord świata – 6,24.
– Przeszłam bardzo trudną drogę do tego złota. W kwalifikacjach nie czułam się dobrze, jestem zadowolona, że udało mi się pozbierać. Z każdym kolejnym biegiem się poprawiałam, wróciło też dobre nastawienie – powiedziała na antenie Eurosportu Aleksandra Mirosław.