Podobnie jak w meczach przedsezonowych, tak i w lidze koszykarki Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin nie znalazły patentu na Arkę Gdynia. Akademiczki przegrały z wiceliderem tabeli 56:66, chociaż na początku zanosiło się na małą sensację
Trener Wojciech Szawarski ma w tym sezonie duży ból głowy, bo jego podopieczne ciągle narzekają na problemy ze zdrowiem. Dwa dni przed meczem Magdalena Szajtauer skręciła kostkę na treningu. Od kilku tygodni leczy się także Dajana Butulija. Serbka powinna jeszcze przez dwa tygodnie odpoczywać, ale pojawiła się na boisku na własną prośbę. Uraz przeciążeniowy doskwiera również Julii Adamowicz.
Mimo tych problemów „Pszczółki” bardzo dobrze rozpoczęły starcie z ekipą z Trójmiasta. Atak zespołu z Lublina napędzała oczywiście Brianna Kiesel, a chętnie z jej podań korzystały Kateryna Rymarenko oraz Butulija. Serbka weszła do gry już w pierwszej kwarcie i trafiła dwie ważne „trójki”. Goście byli wyraźnie zagubieni, ale z każdą kolejną minutą coraz lepiej rozeznawali się w sytuacji na parkiecie. Od stanu 12:21 po zakończeniu premierowej odsłony zrobiło po 24. Gdynianki złapały swój rytm, ale nie miały zdecydowanej przewagi. Do przerwy wyszły jednak na prowadzenie 33:29.
Po zmianie stron oglądaliśmy skuteczne koszykarki Arki i bezradne „Pszczółki”. Bardzo dobrze spisywała się Barbora Balintova, która z łatwością radziła sobie z defensywą rywalek. Trener Szawarski musiał zareagować i przywołał do siebie swoje podopieczne. Od stanu 31:42 niewiele się jednak poprawiło. Co prawda „Pszczółki” ruszyły w pogoń, ale jednocześnie popełniały zbyt wiele prostych błędów. Goście dostosowali się do takiego stylu gry, różnica była tylko jedna – po niecelnych podaniach lublinianek piłka lądowała za linią końcową, a w przypadku gdynianek za linią boczną.
Przed decydującą odsłoną było 50:39 dla przyjezdnych. Wynik tego spotkania nie był jednak przesądzony, bo gospodynie ponownie rzuciły się do odrabiania strat. Świetnie układała się współpraca na linii Butulija-Greene. Pierwsza z nich podawała, a druga pewnie kończyła rzuty spod obręczy. Akademiczkom udało się doprowadzić do stanu 47:50. W kluczowym momencie zawiodła jednak obrona, która nie upilnowała Rebecci Allen i Barbory Balintovej. Głównie dzięki ich grze Arka odskoczyła rywalkom i wygrała różnicą 10 punktów.
===
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – Arka Gdynia 56:66 (21:12, 8:21, 10:17, 17:16)
Pszczółka: Kiesel 21, Rymarenko 10, Adamowicz 5, Greene 9 (11 zb.), Mistygacz – Butulija 11, Poleszak, Cebulska
Arka: Allen 20, Makurat 3, Greinacher 4, Cannon 9, Baltkojiene – Podgórna 3, Rembiszewska 6, Jurcenkova 2, Balintova 19, Stelmach
===
Powiedzieli po meczu:
Julia Adamowicz (kapitan Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin)
Myślę, że dałyśmy z siebie wszystko. Nie można nam powiedzieć, że nie walczyłyśmy. Parę rzutów nie wpadło, parę było przestojów, kiedy nie zdobywałyśmy punktów przez kilka minut. To zadecydowało o tym, że taki jest wynik. Oddałyśmy całe serce, to też nie jest przegrana, nie wiadomo jak duża. Myślę, że u nich też będziemy walczyć i postaramy się tę różnicę odrobić i wygrać w dwumeczu.
Anna Makurat (Arka Gdynia)
Weszłyśmy trochę ospale w ten mecz. Nie do końca wykonywałyśmy założenia taktyczne. Potem to się zmieniło i wynik jest na naszą korzyść. Nie był to nasz udany mecz w ataku – dużo niecelnych rzutów, niewykorzystanych akcji. Dlatego to spotkanie kontrolowałyśmy obroną. Myślę, że z tego to wynikało, że były takie wahania, ale uważam, że mimo wszystko miałyśmy ten mecz pod kontrolą.