FOT. MACIEJ KACZANOWSKI
Po drugich, sobotnich derbach województwa lubelskiego w zdecydowanie lepszych nastrojach są piłkarze i kibice Avii. Świdniczanie byli faworytem starcia z Orlętami, ale biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich uratowali remis 2:2 powinni być zadowoleni
Drużyna Jacka Ziarkowskiego była rewelacją początkowej fazy rozgrywek. Pięć zwycięstw z rzędu na starcie ligi to świetny wynik. Niestety piąta wygrana z Wisłą II Kraków została anulowana, bo rywale wycofali się z ligi. Na dodatek w środowej serii gier żółto-niebiescy ulegli Unii Tarnów 1:2. Wszyscy zastanawiali się jaki wpływ na Avię będą miały oba zdarzenia.
Orlęta były z kolei podbudowane wygraną z Podhalem Nowy Targ (2:0). Od początku groźniejsza była drużyna gospodarzy. Ich zapędy ostudził jednak Mateusz Majewski, który łatwo poradził sobie z Robertem Kazubskim i po chwili idealnie uderzył po długim rogu mimo ostrego kąta. W 25 minucie mogło być 0:2, ale Grzegorz Romaniuk w sytuacji sam na sam z Konradem Zacharskim nie znalazł sposobu na bramkarza rywali.
Po zmianie stron szczęścia po strzałach z dystansu próbowali Piotr Zmorzyński i Wojciech Białek. Obu graczom zabrakło niewiele, żeby cieszyć się z bramek. W 65 minucie wymarzoną okazję miał Krystian Mroczek, który stanął oko w oko z Krzysztofem Stężałą. Doświadczony golkiper wygrał ten pojedynek.
Zawodnik Avii poprawił się kilka chwil później. Białek zacentrował z rzutu rożnego i były gracz Motoru wreszcie doprowadził do wyrównania. Piłkarze Jacka Ziarkowskiego poczuli krew i ruszyli do zmasowanego ataku. Groźnie uderzał Patryk Czułowski, gospodarze mieli dwa kolejne rzuty rożne, ale nie zdołali po raz drugi wpisać się na listę strzelców. Jak powinno się kończyć akcje rywalom pokazał Zmorzyński. Poszedł sam na przebój i huknął do siatki.
W samej końcówce sporo działo się jeszcze na boisku przy ul. Sportowej. Paweł Piątek zmarnował doskonałą szansę na zamknięcie zawodów z kilku metrów. Przemysław Kanarek wyleciał z boiska po drugiej żółtej kartce, a w nerwowych, ostatnich fragmentach bombę z dystansu posłał Karol Kalita i to on uratował punkt dla żółto-niebieskich w czwartej z sześciu doliczonych minut gry.
OPINIE PO MECZU
Damian Panek (trener Orląt)
– Lekki niedosyt na pewno jest, bo straciliśmy bramkę w 94 minucie. Z drugiej strony Avia była lepszym zespołem. Grała głównie na naszej połowie. Mieliśmy jednak swoje sytuacje i wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby np. na 2:0 strzelił Grzesiek Romaniuk. Wiedzieliśmy, że rywale są mocni w kontrach i próbowaliśmy ich zatrzymać. To nam się udało, ale dwa gole straciliśmy po stałych fragmentach gry. Szkoda, że tak się potoczyło, bo mogliśmy wygrać. Trzeba jednak pamiętać, że drużyna ze Świdnika jest czołowym zespołem tej ligi i punkt zdobyty na tym trudnym terenie jest bardzo cenny. Czy mecz był brutalny? Nie wydaje mi się. Wiem, że gracze Avii doznali kilku urazów, ale derby to zawsze dodatkowa motywacja.
Adam Nowak (piłkarz Avii)
– Nie tak wyobrażaliśmy sobie to spotkanie. Cieszymy się, że udało się uratować remis, ale wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Długimi fragmentami dominowaliśmy jednak na 0:1 strzeliliśmy sobie praktycznie sami. Czekamy na wieści odnośnie kontuzji Michała Jeleniewskiego, bo dostał łokciem prosto w oko i nie widział na nie zaraz po tym ciosie. Mamy nadzieję, że to jednak nic poważnego. Byliśmy trochę zaskoczeni agresją rywali.
Avia Świdnik – Orlęta Radzyń Podlaski 2:2 (0:1)
Bramki: Mroczek (72), Kalita (90+4) – Majewski (18), Zmorzyński (78).
Avia: Zacharski – Kazubski, Maciejewski, J. Szymala (75 Kozłowski), Barański, Nowak (59 Kalita), Orzędowski (84 Jele-niewski, 87 Feret), Wołos, Mroczek, Czułowski, Białek.
Orlęta: Stężała – Kanarek, Zarzecki, Konaszewski, Szymala, Powałka, Borysiuk, Zuber (62 Kot), Romaniuk (75 Pawlina), Zmorzyński (90 Mazurek), Majewski (90 Piątek).
Żółte kartki: Kazubski, Barański – P. Szymala, Borysiuk, Kot, Kanarek.
Sędziował: Mateusz Nowak (Stalowa Wola). Widzów: 700.