(fot. Instagram Rafała Kijańczuka)
To miało być starcie dwóch zawodników, którzy lubują się w błyskawicznym kończeniu swoich pojedynków
Wszystkie walki Kijańczuka w KSW zakończyły się już w pierwszej rundzie. Gnidko w KSW stoczył z kolei dwa pojedynki, ale w klatce spędził w sumie 43 sek. – Przygotowałem się najlepiej, jak to możliwe. Jestem w pełni zdrowy i tak było przez cały okres treningowy. Nie ma żadnych wymówek. Proszę nie mrugać – zapowiadał Rafał Kijańczuk na swoim profilu instagramowym.
I rzeczywiście na mruganie w trakcie sobotniej walki nie było czasu. Od pierwszych sekund Kijańczuk i Gnidko wdali się w mocne wymiany ciosów. Ukrainiec jednak zapędził się w tym zdecydowanie zbyt mocno, bo w parterze zaatakował Kijańczuka kolanem i trafił go w głowę. Chełmianin mógł zgłosić, że nie jest w stanie kontynuować pojedynku. Na to się jednak nie zdecydował, chociaż wówczas wygrałby walkę przez dyskwalifikację rywala. Zamiast tego po krótkiej przerwie zdecydował się bić dalej. Gnidko jednak szybko założył mu dźwignię na staw łokciowy i zmusił Polaka do odklepania końca walki. – Czasu nie cofnę i nie naprawię ogromnego błędu, który popełniłem po udanym obaleniu rywala. Rywal wykorzystał prezent, a także to, że zdecydowałem się kontynuować walkę po nielegalnym kolanie na głowę w parterze. Nie pamiętam dokładnie sam do końca tej sytuacji, ale być może to był błąd, że zdecydowałem się kontynuować walkę w tym stanie. W tym momencie to nie jest ważne. Najbardziej mi szkoda zmarnowania mega formy, którą przygotowałem na ten pojedynek. Bardzo trudno będzie zmotywować się ponownie na innego rywala i osiągnąć podobny poziom przygotowania. Do czasu poddania walki czułem przewagę nad rywalem, zarówno siłową w klinczu jak i w sile ciosów, które Gnidko przyjmował. Świadczy otym jego twarz po walce. Mam nadzieje, że będzie mi dane wymazać kiedyś z nawiązką te błędy które popełniłem – napisał Rafał Kijańczuk na swoim profilu instagramowym.
W walce wieczoru KSW 82 Andrzej Grzebyk pokonał na punkty Briana Hooia z Holandii.