Dzisiaj o godz. 20 AZS UMCS zmierzy się w stolicy z miejscowym KK. Ten mecz zdecyduje o tym, który zespół uzyska awans
Po dwóch spotkaniach mamy remis. Kilkanaście dni temu w Warszawie akademicy wygrali 82:67. W sobotę jednak nie wykorzystali okazji, aby zakończyć rywalizację i w hali MOSiR niespodziewanie przegrali 57:59. Cały mecz był bardzo wyrównany, a gracze KK przewagę uzyskali dopiero w samej końcówce. – Nie wykorzystaliśmy szansy, żeby cieszyć się z awansu już w Lublinie. Zagraliśmy słabo. Zaskoczyła nas strefa postawiona przez warszawian. Źle graliśmy również w obronie. KK rzucało się na parkiet po każdą niczyją piłkę. U nas tego zabrakło. Mimo wszystko jestem optymistą. Jedziemy do Warszawy po zwycięstwo – zapowiada na klubowej stronie Bartłomiej Karolak, lider AZS UMCS. – W sobotę uciekliśmy spod topora. Lublin to klasowy przeciwnik, co widać zresztą po wyniku. Cały mecz był na styku. Wcześniej brakowało nam trochę koncentracji, a także nie radziliśmy sobie z presją. W sobotę jedna nie mieliśmy nic do stracenia i zagraliśmy znacznie lepiej – tłumaczy na stronie AZS UMCS rozgrywający KK Paweł Hybiak.
Środowemu spotkaniu będzie towarzyszyła jeszcze większa presja. Dla AZS UMCS może być to ostatnia okazja, żeby utrzymać w składzie czołowych zawodników. Część podopiecznych Przemysława Łuszczewskiego kończy bowiem studia i już ma propozycje z klubów pierwszoligowych. W takiej sytuacji jest m.in. Karolak. – Myślę, że to jego ostatni sezon w II lidze. Jak nie awansuje z AZS, to możliwe, że w końcu zmieni klub. Propozycje już wcześniej miał, ale w Lublinie zatrzymały go studia. A teraz właśnie je kończy – powiedział portalowi polskikosz.pl Piotr Karolak, ojciec Bartłomieja.
W ekipie KK trzeba zneutralizować Hybiaka. 28-latek w przeszłości grał już w I lidze, kiedy reprezentował barwy Znicza Basket Pruszków czy AZS Politechniki Poznań. Różnicę na parkiecie robi jednak Dariusz Sarnacki. W sobotę zdominował strefę podkoszową i zakończył mecz z 10 zbiórkami na koncie. Co ciekawe, w lecie mogliśmy poznać jego styl gry, ponieważ Sarnacki wygrał lubelską odsłonę turnieju 1x1 organizowanego przez Red Bull. – Tak czasami bywa, że ktoś ma słabszy dzień, a ktoś lepszy i musimy być na to przygotowani. Muszą też włączyć się pozostali zawodnicy, czy to w zdobywanie punktów, czy w dobrą grę w obronie. Popełniliśmy sporo błędów i zostawiliśmy na parkiecie za mało zdrowia. W środę musi być lepiej – dodaje trener Łuszczewski.