Rozmowa z Michałem Jankowskim, koszykarzem TBV Startu Lublin
- Na koniec roku sprawiliście kibicom miły prezent w postaci zwycięstwa w meczu z Rosą Radom. Jaka jest tajemnica waszego sukcesu?
– Przede wszystkim ciężka praca, jaką wykonaliśmy w ostatnim czasie. Potrzebowaliśmy czasu, aby wdrożyć filozofię trenera. Przed świętami mieliśmy nieco spokojniejszy okres, więc mocniej potrenowaliśmy i od razu przyniosło to efekt.
- Rywale mieli sporo uwag do pracy sędziów...
– Na temat pracy sędziów nigdy się nie wypowiadam. Wiadomo, że jeśli się przegrywa to szuka się w różnych miejscach usprawiedliwienia. Arbitrzy też są ludźmi i podejmują różne trudne decyzje.
- O TBV Starcie mówi się, że jest to klub świetnie zorganizowany, ale brakuje mu dobrych wyników. Dlaczego?
– Rzeczywiście, klub jest znakomicie poukładany. Jestem tu już kilka miesięcy i muszę przyznać, ze pod tym względem jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Nie brakuje nam niczego, a Lublin to piękne miasto. Co do wyników, to muszę stwierdzić, że nie mieliśmy szczęścia. Gdybyśmy wygrali kilka nerwowych końcówek, to dzisiaj mielibyśmy znacznie lepszy bilans. Wtedy każdy mówiłby, że zrobiono świetne transfery, a my gramy bardzo dobrze. Ale nie składamy broni. Uważam, że w tej rundzie możemy odnieść jeszcze co najmniej dwa zwycięstwa. Później mamy rundę rewanżową, gdzie rozegramy sporo spotkań u siebie. Wszyscy wiedzą jaką moc mają kibice w hali Globus.
- Wspomniał pan o przegranych końcówkach spotkań. Czy waszym problemem było złe przygotowanie fizyczne zespołu do sezonu? Może pracowaliście nad złymi elementami?
– Mamy trenera od przygotowania fizycznego, który jest świetnym fachowcem. Myślę, że trener David Dedek zmienił nieco nasz styl. Mocno nas pogonił i to przyniosło efekt. Ważnym aspektem była też sytuacja mentalna zespołu. Seria porażek mocno nas przybiła i zablokowała niektórych zawodników. Teraz, kiedy zespół zaczął wreszcie grać lepiej i wygrywać widać, że niektórzy zawodnicy odzyskali wiarę w siebie.
- Zaliczył pan w tym sezonie kilka występów w drugoligowych rezerwach. Jaki był ich cel?
– W rezerwach grają bardzo młodzi zawodnicy, którzy dopiero uczą się koszykówki. Klub chce utrzymać zespół na tym poziomie rozgrywkowym, więc czasami tę drużynę muszą zasilić gracze z PLK. Na pewno te mecze pozwalają mi nieco odblokować się i odzyskać pewność siebie. Jej w tym sezonie brakuje mi najbardziej. Staram się jednak dobrze pracować w obronie. Czasami trzeba schować swoje ego i poświęcić się dla zespołu. Wiadomo, że kibice zwracają uwagę na tych, którzy zdobywają punkty. Praca w defensywie jest często niedoceniana, ale równie ważna.
- Czego zatem życzyć panu w nowym roku?
– Zdrowia, bo reszta jest w moich rękach i głowie.